Łogień z dupy czyli jak tłumika NIE tuningować...
Z racji, że mój motocykl był głośny (delikatnie rzecz ujmując...), postanowiłem zrobić coś z tłumikiem. Tłumik przelotowy, z nierdzewki, nitowany, więc kilka minut z wiertarką i gumowym młotkiem sprawiły, że był już w kawałkach
W środku było tyle, co widać na zdjęciach. Perforowana rura i powietrze. Całe wypełnienie tłumiące już od dawna było tylko wspomnieniem, więc wypadałoby napchać tam czegoś od nowa. Generalnie chcę ten tłumik i tak wymienić na jakiś inny, więc nie chciałem inwestować w specjalne maty tłumiące, które kosztują dosyć sporo i posłużyłem się zwykłą wełną stalową, dostępną w każdym markecie budowlanym za 20zł. Moja wełna miała jeszcze jedną niezaprzeczalną zaletę, że była już w garażu
Były jej nawet trzy paczki, idealnie tyle ile potrzebowałem na cały wydech
Takiej samej wełny używają też profesjonalne firmy robiące wydechy, owijając ją bezpośrednio na rurę perforowaną, a dopiero na tą stalową wełnę nakładają maty z włókna szklanego czy tam cholera wie czego. Pomyślałem sobie, że jak dam tylko wełnę zamiast tych super hiper mat, to po prostu będzie pewnie ciut gorsze wytłumienie, ale i tak będzie lepiej niż do tej pory.
Owinąłem więc szczelnie perforowaną rurę wełną, zanitowałem z powrotem puszkę, złożyłem wszystko do kupy, przykręciłem do motocykla, wszystko było ok. Pierwsza próba dźwiękowa - nadal ok. Jest głośno, bo to w końcu przelot i 600ccm w jednym cylindrze, ale sporo ciszej niż przed przeróbką. Pora na przejażdżkę
Ujechałem może z 10-15km i widzę, że z przeciwka jedzie jakiś gość na rowerze i coś do mnie macha. Światła mam włączone, jadę normalnie, o co mu może chodzić... Może za mną coś się z tyłu dzieje? Patrzę w lusterko, a tam z tyłu fajerwerki jak w sylwestra. Snop iskier, ogień jakiś, cholera skąd to się bierze?!
Niewiele myśląc zgasiłem silnik, zjechałem na pobocze, a tam moim oczom ukazał się taki widok:
Tłumik od góry przebarwiony na niebiesko, cholera nie jest dobrze. Ale skąd te fajerwerki?
Stąd fajerwerki, tak wyglądał od spodu. Blacha nierdzewna przepalona na wylot, dziury takie, że rękę można było do środka włożyć. A z środka wykapywał płynny, rozżarzony metal, wprost na wahacz, przewód hamulcowy, zacisk... Przy 100km/h leciał z resztą nie tylko na wahacz, ale też do tyłu, dając widowiskowe efekty pirotechniczne
Na szczęście na zdjęciach wygląda to gorzej, niż jest w rzeczywistości. Przewód hamulcowy jest cały, sfajczyła się tylko gumowa osłonka, a oplot i koszulka są nietknięte. Opalony wahacz i zacisk też da się raczej uratować, szczota i trochę chemii powinny poprawić sytuację. Poszycia tłumika raczej nie odratuję
Szczęście w nieszczęściu, że machał do mnie ten gość na rowerze, bo gdybym tak przejechał jeszcze kilka kilometrów, to straciłbym hamulec i pewnie żywym ogniem zapaliłyby się też plastiki z tyłu motocykla, może kanapa i na końcu pewnie moja dupa
Motocykl wrócił do domu na przyczepie, a ja teraz mam motywację, by szybciej kupić nowy wydech na ebayu