A co tu kminić?
Generalnie maszyna ma podołać wyzwaniu i tutaj jest niejako nawiązanie do marzeń o Dakarze. Gdybym mieszkał w Argentynie to pewno już jakiś czas temu o tym myślał.
Same zaś marzenia to fajna sprawa. Kiedyś tam dawno temu (to było 1982-84) śmigałem na zdychającej Jawie w klubie Górników i Energetyków w Bytomiu.
Zachód np. był wtedy czymś nierealnym, patrzyłem na mapkę Anglii i wyobrażałem sobie jaka to ona może być.
A dzisiaj? Tankuję benzynę za 1,33 funta i popadam w zawiechę z której budzi mnie panienka ze stacji pytając czy nic mi nie jest. A ja sobie przypomniałem po prostu pierwsze tankowanie Hondy w UK. Benzyna kosztowała wtedy zdaje się 81 czy 82 pensy i był zajebisty widok kiedy litry leciały szybciej niż ta waluta kraju zgniłego zachodu.
Mieszkam tu juz na tyle długo że nawet pogodę zaczynam lubić. No więc skoro juz tak mi odbiło to dlaczego nie pojechać w Dakarze?
Pierwszy nie dojadę raczej, ale może i wcale nie ostatni.
Gdyby nie namotali w regulaminie to bankowo szykowałbym starego gruza pt. Honda CR 500.
Taki tam prehistoryczny wynalazek popełniony przez nawalonego zapewnie sake japończyka z tradycjami samurajskimi w rodzinie, w dodatku sierotę bo jego tata pewnie był kamikadze
. Prawie tym k... nie da się jeździć i najpierw trzeba wczuwać się w rolę i zapominać o wszelkich innych sprzętach mniej lub bardziej przypominających WSK-kę.
CR to CR i kropka. Ma jednak kilka zalet a jedną z głównych to taką że za ch.... nie idzie tego zepsuć.
Tylko ten regulamin
450 i nic więcej.
Mój kolega, maniak szlajania się po wertepach zakupił niedawno KTM-a wpisującego się w nowy regulamin. Wszystko pieknie tylko że to bez serwisu zapewne nie będzie w stanie przetrwać Dakaru, skoro weekendu nie przetrwało na naszych okolicznych górkach.
I tutaj właśnie zaczyna się problem. Będziemy na Argentyńskiej ziemi, w ch.. daleko od naszych szedów w Albionie gdzie są jakieś tam druty i śrubki. A Dakar w końcu nie w kij dmuchał i nie ma lekko.
Skoro już zmieniali ten regulamin to gdyby na moje wprowadzili kompletny zakaz wymiany jednostki napędowej (a nie jak jest teraz że można 3 silniki zapiłować) to byłoby bardzo na rękę. Byłaby prawdziwa walka, a nie starcie na wielkość środków jakie można wywalić w celu dowiezienia tyłka na metę.
Ed: Tak więc nie chodzi o szosówkę tylko o prawdziwe enduro. Im bardziej zbliżone do budowy cepa tym lepiej. Żadnych wynalazków elektronicznych w zasilaniu, najlepiej żeby accu wcale nie było i kopaja jako rozruch jest wystarczająca
(tak swoją drogą to wnikałem trochę w przyczyny z jakich uczestnicy rezygnowali w ostatnim czasie. Najczęstsza to oczywiście ogólna niezdatność współczesnych motocykli do takich kilkudniowych szaleństw. Poza tym że się rozpadają to prym wiodą usterki silnikowe. Zmielone skrzynie, urwane zawory albo wypalone z powodu kijowego paliwa jakie można zakupić na trasie. Do mety docierają ci co maja kasę plus pewien hiszpan na jakimś 30 letnim 2-takcie w którym tylko wymienił łańcuch)