Witajcie Koledzy i Koleżanki
Potrzebuję małej pomocy przy zrobieniu prawka. Marnie mi idzie , trafiłam na takiego instruktora, że szkoda gadać
Nie zechciałby ktoś z Was pomóc koleżance w nauce? Jakieś rady? Strasznie marzy mi się pojeździć normalnie na mojej SV
Na pewno się odwdzięczę.
Jak coś to proszę na PW

ja w sumie zaliczyłam 4 osk
teraz jest ok, wykupuje godziny jazd i nawet ósemki robiłam już na gaźnikowej
tak więc szukaj i jak ci nie spasuje to od razu szukaj kolejnego

poszukaj kogoś lepszego.
Ja jestem w trakcie robienia prawa az wstyd się przyznać ze 5 lat jeździłem bez no ale akurat moja szkoła nie jest jakaś najlepsza ale mają wszyscy co potrzeba ze sprzętu i mogę sobie wybierać i to i to.

Może instruktor jest jakiś kulawy ?

najlepiej w forum regionalnym zapytaj się o polecaną szkołę nauki jazdy, ja mogę ci polecić takie coś w Warszawie ale to chyba cie nie zadowoli

jak jesteś z Krakowa to mogę polecić Ci gościa

Ja tam widzę "Gdańsk"
Nikes, mieszkasz w Krakowie?

Zgadza się, Kraków

O, to witam serdecznie - tym bardziej, że ten sam model, co mój (najlepszy!). Musimy się kiedyś umówić.
Koniec offtopu

Miło, że się dogadaliście panowie, ale chyba Panie mają pierszeństwo, szczególnie jeśli chodzi o pomoc

Musisz pojechać na plac, załatwić kilka pachołków i ćwiczyć. W większości OSK za wiele nie uczą,
ósemki, hamowanie i omijanie przeszkód to chyba podstawa jak na egzamin, jeździć i tak będziesz się uczyła przez długi okres.
Powiedz czy tobie chodzi głównie o zdanie egzaminu, czy podstawy??

Podstawy jakieś mam. Ćwiczę jazdę. Po mieście nie ma żadnych problemów, bo już całkiem sporo kilometrów zrobiłam samochodem. Przepisy i ruch uliczny spoko. Chodzi o zdanie egzaminu - problemy na placu. Wiem, że głupio to zabrzmi ale przerasta mnie ósemka na Gladiusie. Już mam trochę siniaków niestety przez nią i nadal mam z tym największy problem a mój super instruktor daje mi Gladiusa i mówi, że mam jeździć. Zostawia mnie samą na dwie godziny i wraca. Zabiera motocykl i mówi, że do następnego razu. No i ostatnio już zwątpiłam... , bo następne razy się skończyły... i

ja gdy gdy robilem prawko(wrzesien '12) najprawdopodobniej mialem podobnego instruktora do twojego,podjechal motocyklem na plac, pokazal jak sie odpala,gdzie swiatla,olej,plyn hamulcowy i idz sie zabij, poszedl majstrowac przy samochodzie, zlecialy tak 2 godziny, w kolejnych 4 godzinach bylo tak samo i to byl caly placyk, wiecej godzin nie jezdzilem. Ale przed samym egzaminem wykupilem 2 godziny u dobrego instruktora(poleconego przez znajomych) i w tych magicznych dwoch godzinach strescil mi caly kurs, bylo tylko aha i aha,m.in.''przy osemkach w radomiu trzeba patrzec w lewo i prawo?'',''przy ruszaniu trzeba upewnic sie o mozliwosci jazdy za kazdym razem?''. wiec z tego wynika ze przez caly kurs instruktor nie nauczyl mnie nawet podstaw.... dla mnie to troche szokujace
zaczalem szukac porad w internecie i znalazlem kilka fajnych profili na yt i pomocnych stron www z poradami(jesli chcesz to pisz na pw to je odnajde i przesle) i gdyby nie one zapewne bym nie zdal a zdalem w odstepie 2 tyg A i B za 1 razem. Jesli bym mial normalnego instruktora(wiedzial nawet ze pierwszy raz siedze na biegowce i nic nie wytlumaczyl) pewnie nie musialbym tak kombinowac

pozdro

Z ósemkami to głównie chodzi o kontrole gazu, ktoś wspominał o pomaganiu sobie hamulcem. Jako, że masz sv-ke to prościej będzie ci zdać egzamin.
Jak motocykl się kładzie możesz dodać troche gazu (pewnie to ci przeszkadza xD )
Zapytaj na forum, może ktoś znajdzie chwile by Ci się przyjrzeć na placu, jak nie to dołącz do forum motocyklistów w twojej okolicy, ktoś napewno znajdzie czas i pomoże.

nowy egzamin wcale nie jest taki trudny jak się wydaje. półsprzęgło i jazda na misia, spokojnie po co bawić się gazem i hamulcem w ósemce, jak to nie jest ani na czas, ani prędkość się nie liczy.
ja miałam młodego instruktora- biegał za mną po placu (3 lata tamu), a mój mąż (zdawał teraz) starego pryka, który siedział w aucie- jeździłam z nim na plac i w miarę możliwości podpowiadałam..

Instruktor ma za zadanie nauczyć cię, patrzeć co robisz źle i mówić ci jak to poprawić. To jego zadanie i za to mu płacisz. A taki instruktor co zostawia cię i innych i leci załatwić swoje sprawy albo wyjeździć w tym czasie inne godziny to miękka faja i kawał uja.
Ja bym zmienił szkołę i kij mu w oko.

Masz rację, ale za późno.
Mój mąż (nigdy nikt go nie uczył jeździć) ostatnio wsiadł na SV, pojeździł chwilę i ogarnął bez najmniejszego problemu. Dogadaliśmy się z jednym gościem i udostępnia nam plac. Mąż postanowił mnie pouczyć wszystkiego od podstaw, najpierw sam pojeździł, a potem wziął się za mnie. I jestem w niezłym szoku, bo przez dwa dni po 2 godziny nauczył mnie więcej niż ten ... przez całą "naukę - kurs". Już ogarniam dwa slalomy. Zaczynam ogarniać ósemkę. Powoli, bo powoli ale jakoś idzie.
Takie szkoły powinno się zamykać. A instruktor to tylko ryja umiał wydrzeć jak coś zobaczył nie tak. Resztę czasu pierniczył przez telefon albo go w ogóle nie było. Jak przychodziłam motocykl stał, na kierownicy kamizelka. I to by było na tyle. Oczywiście na placu nie było żadnych pachołków i slalomów tylko stara ósemka. I jak tu zdać egzamin...

mam koleżankę z prawkiem A na moje pytania PO zdaniu egzaminu "jak idzie przeciwskręt" odpowiadziała "ale o co chodzi?" -więc to pewnie podobny instruktor niestety... pozostaje Ci teraz poszukać innych osób które podpowiedzą, ale też jak najszybciej zabrać się za klasyczne pozycje książkowe, np. Motocyklista Doskonały, bądź przynajmniej oglądnąć "Twist of the wrist" obie części i... trenować niezależnie to co przeczytasz/zobaczysz. A gdy tylko zdasz prawko, asap wykupić dodatkowe lekcje u motocyklisty a nie dupka którego pewnie większość absolwentów bliżej cmentarza niż zadowolenia...