Codziennie jak wieczorem wracam od Sylwii do domu, to na osi jest -1 Na szczęście sucho, więc da się normalnie jeździć, tylko w dupę trochę zimno
Chwilowo akurat nie mam wyboru, bo samochód wczoraj odmówił współpracy ze mną, więc został motocykl i rower

Miałem kiedyś zasadę, że jeżdżę od +5 w górę, ale potem zdarzało się i przy +3, na krótkich odcinkach nie ma tragedii. To jednak trochę takie igranie z losem, bo temperatura na termometrze za oknem to jedno, a temperatura asfaltu to drugie... Odrobina wilgoci i robi się czasem niesamowita ślizgawka. Raz zdarzyło mi się wyjechać na miasto (wtedy jeszcze Wawa) i lekkie muśnięcie tylnego hebla dawało uślizg Ledwie wyhamowałem przed skrzyżowaniem, ale już nieźle wtedy bokiem szedłem... Aż mi się ciepło zrobiło. A potem postawiłem nogi na ziemi i okazało się, że nawet nogami trudno się nie ślizgać... Cały mokry, spokojniutko wróciłem na garaż i wziąłem na wstrzymanie

Ja jakiegoś ostatniego piątkowego świtu obudziłam się spóźniona żeby zdążyć na busa na uczelnię więc myślę - jupii, na moto pojadę bo i tak nie mam wyboru Patrzę za okno - szron na autach i drzewach... Jakieś -2/-3 stopnie na termometrze (mieszkam na 2 piętrze bloku). A pal to licho, łogień! Ubrała się, zagrzała moto i pojechała. Przez 10km które mam do przebycia tylko trochę ręce mi zmarzły ale i tak było lepiej niż parę dni wcześniej kiedy mimo dodatniej temp wiało niemiłosiernie. Sucho było więc żadnego uślizgu nie złapałam i tego samego dnia kończyłam pracę po północy i też byłam na moto

Już niestety musiałam zakończyć sezon i mój dystans przebyty od połowy kwietnia to około 14tys. km. Chciałam dobić do 15tys. ale już nie da rady. Od wiosny się bardziej postaram.

Montana, to i tak super wynik. Ja miałem w planie zrobić 10k wokół komina, ale pewnie nie dobije nawet do 7k.

Od początku sezonu 2010 na Sv zrobiłem koło 20 tys, i na fajerce już 4ty leci ale niedługo się to skończy, ciężko się już jeździ.

U mnie 9 tys.

4000 km od początku lipca, większość w wakacje, bo teraz to góra raz w tygodniu jazda.

U mnie cienko nie całe 3000

Ja ze wstydem przyznaje, że nie zrobiłem nawet 5 tys.
Jeszcze trochę zamierzam pojeździć (w zeszłym roku do końca listopada), ale często muszę być w pracy bladym świtem. Jazda przy 2 - 3 stopniach na minusie trochę mnie przeraża. Oczywiście później, w ciągu dnia gdy robi się cieplej, żałuje i jestem wściekły, że Zuzia została samotna w garażu
W sumie to większy lęk niż przed mrozem (przy minusie staram się być czujny jako ta ważka) mam przed kierowcami puszek. Wielu z nastaniem chłodów zupełnie zapomniało, że istnieje coś takiego jak motocykliści. W sobotę i niedziele czułem się jak kaczka na strzelnicy... Chyba z 5 razy próbowali mnie ubić

U mnie też w tym roku cienko, czasu nie było zbytnio... jakieś 6500 km ale pewnie do 7 - 7,5 dojeżdżę...

+1,
no niestety plany były inne, a wyszło jak zawsze

U mnie 2800 km co ja z olejem zrobię? a sprzedam komuś

Grzesiek, olej wymieniamy co 6000km, lub co rok.

To olej silnikowy nie jest zalany fabrycznie i na cały okres eksploatacji???

Tylko w Nkach.

U mnie jakieś 3,6 tys. od czerwca, poszalałem w tym sezonie

Ja w sumie tylko wokół komina. Najdalsza trasa to coś koło 100 km od domu Przejechałem trochę ponad 4200.

Od maja do września (szlif, moto uziemione) zrobiłem ~4,500 km :-)

Niecałe 7tys. od 1 kwietnia do dzisiaj. Więcej już nie będzie bo SV sprzedana

Szybko Ci się znudziła.