Poponuję szybką zabawę. Niech każdy, kto ma ochotę, napisze ile lat jeździ, czy sv-ka była jego pierwszym moto (ewentualnie, którym z kolei jest/była) i czy poleca na pierwsze moto.


Staż: 14 lat.
Sv-ka nie była moim pierwszym motocyklem (czwartym).
Nie polecam sv-ki na pierwszy motocykl.

Staż: 4 lata. prawko 6 lat
Sv-ka- drugą maszyną
Nie polecam sv-ki na pierwszy motocykl.

P.S. i nie chodzi tu o pokazywanie kto jest lepszy gdziekolwiek, ale o bezpieczeństwo nas samych!

Staż: 4 lata. (prawko), z 17 lat doraźnie na polnych drogach wakacyjnie
Sv - pierwsza 650 i druga 1000 moja maszyna
Co do polecania - to zależy komu. Jeżeli jest to rozsądny człowiek to polecam, jeżeli osoba, której nie znam albo wiem, że pierdołowata to nie polecam. Nie da się tego przełożyć 1:1 do każdego człowieka.

Ja się cieszę, że pierwsze moto to było SV, ale wcześniej jeździłem nieswoimi i czym popadnie najczęściej na simsonach i etz po niemieckich polach i lasach. Na SV się odnalazłem, na początku miałem obawy przed odkręcaniem mocniejszym ale po jakimś czasie zacząłem odkręcać te motocykle mocno i nie uważam żeby były nieprzewidywalne. Do wszystkiego trzeba się przyzwyczaić, każde moto inaczej jeździ... Jak się człowiek przyzwyczai to nagle motocykl robi się przewidywalny tylko czasem mniej lub bardziej szalony

Staż: 4 lata.
SV - druga maszyna.
Nie polecam sv na pierwszy motocykl.

Naprawdę!? Mam rozumieć, że staż jest miernikiem wartości rady i to mierzony w latach?? W następnym poście może ktoś napisze ile ma lat albo ile ma dzieci bo to będzie świadczyło o ilości testosterony z jakim radzi sobie w czasie jazdy motocyklem.

Dla mnie to kwestia zero jedynkowa zadajesz sobie pytanie czy jesteś w stanie kontrolować siebie i tyle. Tak czy inaczej to człowiek jest najsłabszym ogniwem a nie motor.


Staż: 9 miesięcy (od 8 roku życia na wszelkich wiejskich sprzętach
SV - Pierwszy motor.

W 100% popieram Dzwonka.

Rozsądek? Kontrolowanie siebie? Wolne żarty

W ramach przypomnienia:
http://www.scigacz.pl/Kupuje,litra,i,ni ... 15158.html

Staż - 3lata
SV - pierwsza maszyna
Nie polecam na pierwszy sprzęt.

Tu chyba raczej chodziło o to żeby osoba zastanawiająca się nad kupnem sv na pierwsze moto mogła poznać opinie motocyklistów z rożnym doświadczeniem i sama mogła podjąć decyzje...

Ej ale swoją drogą to korci mnie teraz żeby kupić jakieś małe 250 do zabawy i myślę, że na tym lepiej osiągnąłbym poprawę umiejętności kontrolowania motocykla niż na obecnym gixie czy na sv650... To kwestia może tego, że wiem, że te motocykle są za szybkie i szalone do nauki ale z drugiej strony nie wytrzymałbym posiadania tylko tej 250 z uwagi na brak uczucia zajebistego przyspieszenia jakie dawały SV

PS: Słyszałem o teorii nieodwijania... Od bratanka mojego i od mojego brata i jeszcze kilku innych osób. Góra po miesiącu się zaczyna... To jest pewne jak pierogi na gwiazdkę... Motocykle po prostu wciągają, przyspieszenie i winklowanie też... Po za tym motocykle są do odwijania, nie ma co się oszukiwać...

Właśnie tego dotyczyło moje pytanie. Więc jeszcze raz łopatologicznie kto ma większe doświadczenie:
1. Moto w garażu od 10 lat wyciągane w słoneczną pogodę w niedzielę od maja do sierpnia
2. Prawko od 5 lat 100 tyś km w trasie turystykiem.
3. pół roku ciągłej eksploatacji po mieście
4. 3 miesiące regularnych treningów na torze.

Doświadczenie w czym i czy naprawdę wszyscy są tacy dorośli i nasza wrodzona postawa jestem lepszy od reszty musi skutkować moja droga jest najlepsza. A propos tematu jest ktoś kto żałuje, że zrobił tak a nie inaczej (czy już jest nieobecny RIP??)

Jak już chyba gdzieś napisałem, sądzę, że jeszcze nikomu nie zaszkodziło rozpoczynanie przygody z motocyklami od mniejszej pojemności (250-500ccm), a na tezę przeciwną każdy z nas ma dziesiątki przykładów.

Te dwie dane (staż i rozpoczęcie/nierozpoczęcie od sv) przed wyrażeniem opinii służą jedynie zarysowaniu "punktu siedzenia" z jakiego przedstawiamy nasz "punkt widzenia". Nikomu nikt nie zabrania pisania wieku, stanu cywilnego czy wyznania, jeśli ktoś uważa to za istotne z punktu widzenia opinii.

3 sezony.
Pierwsze 2 - sv650
Trzeci - GSX-R 600ccm

Jeżeli chodzi o SV, był to mój pierwszy motocykl, szybko się do niej przyzwyczaiłem, bardzo miło wspominam latanie na niej.
Miałem dwie lekkie przewrotki, ale z własnej winy, nie chodzi mi o moment obrotowy i przyspieszenie.

Jeżeli chodzi o pierwsze moto SV, jak dla mnie było w sam raz, sprawiało mi dużo frajdy jeżdżenie na SV i to przez cały okres jej użytkowania.

6 sezon.
na 1 sv650, potem sv1000, m620.
Na ogół jak dzwonek - polecam i nie polecam. Na dzień dzisiejszy zacząłbym od monstera.

7 sezon
pierwszy motocykl bandit 600 ale tylko dlatego ze nie wiedzialem ze istnieje cos takiego jak sv.. sprzedany po polroku i zakupione sv1000s oczywiscie zaspawana kierownica zeby tylko poporstej jezdzic
oczywiscie polecam sv650 na pierwszy motór. lesiu ma i daje rade.

a wracajac do tematu. wydaje mi sie ze kazdy moze isc droga jaka czuje. koledzy gloryfikuja cb i gs bo moze tak im bylo po drodze. ja uwazam ze da sie rade nauczyc na sv jezdzic bo to nie jest diable wcielony!

Tylko po co się tak męczyć? Mogłeś kupić od razu litra, przez rok nie odkręcać powyżej 4tys i byś też przelatał do wiosny. Motocyklem masz się bawić, to jest zabawka! Trzeba to robić z głową, znać swoje możliwości (ale jak możesz je ocenić jak nie masz żadnego porównania) a nie bać się, że Ci tą głowę urwie.

Ja wcześniej latałem na 250r, zajebista zabawka, która patrząc na spalanie, jeździ chyba na powietrze. Jedyny minus to taki, że ma pełne owiewki, których szkoda przy glebie (ja wylądowałem w rowie w dosyć kuriozalnych okolicznościach ), które blokują trochę człowieka, ale i tak czego się na niej nauczyłem to moje.

Czy polecam sv? Niekoniecznie, jak ktoś chce się nauczyć jeździć, to są lepsze maszyny. Jak ktoś chce tylko turlać się z A do B to jeden chuj co weźmie i tak będzie zadowolony.

Dzięki ślusar, pełna zgoda. Podpisuję się obiema rękami.

Dokladnie

Mądrego zawsze warto posłuchać.
Nic dodać nic ująć.

Jestem kolejnym świerzakiem na sv-ce.

Kupiłem ją zaraz po zrobieniu PJ i zacząłem jeździć pod koniec zeszłego sezonu. Wyjeździłem około miesiąc na jesieni i kolejne dwa w tym roku. Łącznie zrobiłem mniej więcej 4 tyś. km - głównie po mieście ale też kilka małych tras - i przemyślenia po tym okresie mam takie, że to moto dobre na początek ale nie dla każdego. Myślę że kluczowy dla decyzji jest temperament kupującego i chęć do doskonalenia umiejętności.

Z mocą oswajałem się stopniowo, choć pokusa była spora, ale potrafiłem się opanować. Podobnie z szybkim pokonywaniem zakrętów i przeciskaniem przez korki. Choć przyznam że na pustej ekspresówce V-maxa sprawdziłem po tygodniu Z braku doświadczonego mentora starałem się od początku wcielać w życie rady z "motocyklisty doskonałego" i myślę całkiem sprawnie do tej pory mi to idzie. To co jest moim zdaniem najniebezpieczniejsze to wspominane przez wielu niewybaczanie błędów - ale tyczy się to przede wszystkim mokrej nawierzchni.

O ile w dobrych warunkach sv-ka prowadzi się jak dla mnie idealnie (zaznaczam że porównanie mam tylko do fazera, bandita i xj-ki) i mając odpowiednie podstawy teoretyczne można bezproblemowo ją ogarnąć w góra kilka tygodni, to w deszczu trzeba wyjątkowo uważać. Zdarzył mi się już jeden niebezpieczny uślizg tylnego koła na mokrym i zimnym asfalcie (początek marca) przy nieco za mocnym odkręceniu zaraz po zmianie pasa, po którym ledwo ustałem. Zarzuciło mną tak że myślałem że będzie szlif ale skończyło się tylko na sporym siniaku na kolanie. Naturalnie był to mój ewidentny błąd, niemniej duży moment sv-ki też swoje dołożył. Od tamtej pory w trudnych warunkach zachowuję 200% ostrożności i żadnych problemów (odpukać) nie miałem. Za to gdy są warunki to frajda z intensywnej jazdy jest nie do opisania

Dodam jeszcze że mój znajomy o trochę bardziej porywczej naturze, w swoim pierwszym sezonie na sv-ce zaliczył dwa szlify, z czego jeden ewidentnie z nadmiaru momentu (wyrwał na 1-ce na koło i moto odjechało...) i to by potwierdzało że to nie jest dobry pierwszy sprzęt dla każdego.

Ważniejsze od wyboru pierwszego motocykla w obrębie 500-600cm, jest to żeby nas ktoś porządnie nauczył jeździć. Ludzie się bardziej rozwodzą czy gs czy cb..czy bandit..sv.. niż jak hamować jak pokonywać zakręty, jak nie panikować itp, itd.

O to to, podpisuję się obiema rencyma :-)