Dokładnie tak jak opisujesz. Problem z zauważeniem tego był taki, że byłem na łuku zakręcającym w prawo - gdy miejsce zdarzenia znalazło się w moim zasięgu wzroku on był już 'po wjeździe' na parking do rozpoczęcia zawracania - gdy go zobaczyłem było po prostu tak, jakby wyjechał z lewej z parkingu. Do teraz sobie wypominam, że mogłem go wcześniej zobaczyć ale wtedy nie było szans a co do wyjechania z lewej - teoretycznie masz więcej czasu ale jak widać nie zawsze wystarcza, przynajmniej mi się nie udało w tym przypadku

http://www.dzienniklodzki.pl/artykul/929367,wypadek-na-wlokniarzy-motocyklista-ciezko-ranny-po-zderzeniu-z-radiowozem-policji-zdjeciafilm,id,t.html
Bez komentarza

Głąby z wykopu opisały to tak:
http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=9_iKKUI9vlY

Masakra... miał szczęście że położył motocykl bo klatka z uderzenia w samochód nie wygląda zbyt delikatnie

To zależy, osobiście przychylam się do wersji z motocyklisty doskonałego o hamowaniu do końca. Nawet jeśli uderzysz, hamowanie na kołach jest dużo skuteczniejsze. Zresztą w tej sytuacji istniała mała szansa na ucieczkę właśnie tam gdzie kolega przeleciał.

Byłem właśnie w weekend u rodziców, kilka kilometrów od tego wypadku. Na forum częstochowskich motocyklistów nie zostawili suchej nitki na rodzicach tych dzieciaków i jeszcze wygrzebali, że koleś miał to moto od 3 tygodni, a pare dni temu chwalił się, że przyładował 289 km/h...

W ostatni piątek rano (dnia kiedy miałem odebrać po pracy świadectwo maturalne...) miałem wypadek jadąc Dolinką Służewiecką.
Jechałem spokojnie pomiędzy samochodami, lekko kropiło. Rowerzysta chciał przecisnąć się z prawej strony samochodów na lewą, na miejsce pomiędzy pasami, nie patrząc że jadę wyskoczył dwa metry przede mną prosto pod moje koła. Momentalnie rozpocząłem ominięcie go razem z hamowaniem - niestety, o ile udało mi się go uniknąć, ostre hamowanie na mokrym asfalcie spowodowało ślizg motocykla zakończony ostrym wpadnięciem pod tył samochodu dostawczego.

Uważajcie w dużych korkach, rowerzyści w ogóle nie myślą o innych, mają przesądzenie że jadąc takim lekkim pojazdem mogą robić co chcą. I tak oszczędzamy dużo czasu, może lepiej jechać te 30 na godzinę w korku ale być bezpiecznym.

U mnie na szczęście skończyło się bez złamań, jedynie na silnie obitych tkankach miękkich obu rąk (silnie znaczy nie jestem w stanie obecnie podnieść prawego ramienia ani nawet zdjąć z siebie koszuli, ale jest coraz lepiej i za ok. 2 tygodnie będę w stanie jeździć na moto), ale to zasługa dobrego crashpada który skutecznie pomógł spowolnić ślizg motocykla, kurtki motocyklowej z wkładami, i większego niż normalnie uwodnienia tkanek (cykl kreatynowy) dzięki czemu uchroniły one kości.

Współczuje, i życzę szybkiego powrotu do zdrowia. A przestroga jest jak najbardziej na miejscu.
Ja zawsze mam to na uwadze bezwzgl. na to czy jadę na moto czy rowerem, zwłaszcza rowerem, bo one nie mają lusterek wstecznych.

Dobrze, że jesteś cały powiedz co z odszkodowaniem, szkodami w moto i aucie. Pociągnąłeś do odpowiedzialności rowerzystę?

Wątpię żeby rowerzysta się zatrzymał - tacy nawet nie pomyślą że wymusili dopóki w nich nie wjedziesz. To samo samochodziarze. Są wyjątki ale obojętność ludzka i udawanie że nic się nie stało to nasza specjalność. Ile jest takich, którzy zarysowali komuś auto na parkingu i zostawili poszkodowanemu choćby karteczkę za wycieraczką ? Smutne ale prawdziwe. Lepiej uciec niż ponieść konsekwensje głupoty i nieuwagi.

Niestety tyczy się to także niektórych skuterzystów i motocyklistów - oni również często nie patrzą zmieniając stronę z której omijają samochody w korku. Kilka razy już doświadczyłem tego osobiście.

Oj wczoraj zgarnęła by mnie pani w 10 letnim Uno.
Zmieniła zdanie o zmianie pasa i wróciła mi pod koła. Dobrze że miałem gdzie uciec. Strat zero.

Moze troche offtop, ale mialem taka sytuacje:
Jade sobie Lopuszanska, korek przed Jerozolimskimi, wiec sune sobie miedzy samochodami miedzy lewym i srodkowym pasem. Wtem, jeden kolo w granatowej Astrze na piaseczynskich blachach zjezdza do srodka bez kierunku. Mysle sobie - zapomnial wlaczyc, ale na szczescie jade powoli i mam czas, wiec skoro zjechal do prawej - omine go z lewej. Gosc, gdy zobaczyl ze zjezdzam do lewej, szybko odkrecil kierownice i dawaj na lewo. Tu juz mnie lekko zagotowal, wiec nie majac gdzie pojechac - zatrzymalem sie za nim i mu machnalem lapa, ze co robi. W tym momencie nie mial sie juz gdzie ruszyc, wiec ponowna proba ominiecia z prawej nie stanowila problemu. Omijajac jeszcze slyszalem jakies epitety wymierzone w moja skromna osobe i (z tego dumny nie jestem) wymierzylem w jego kierunku srodkowy palec, po czym pojechalem dalej.
Nie zmienia to faktu, ze na drogach jest od groma ludzi bez wyobrazni, zupelnie nieswiadomych konsekwencji, jakie moga miec miejsce przez ich durne, pelne zawisci (sam pewnie stal co najmniej 20 minut) wyczyny...

No nie przesadzaj, ja też tak robię. Powód do dumy to nie jest ale może chociaż trochę do takiego betona dotrze.

Nie sadze - wiacha raczej swiadczyla o tym, ze ma satysfakcje z zajezdzania drogi, bo (jak to mawia ma Narzeczona) ma zbyt malego ch**a zeby byc ludzkim

Z hooyem trzeba hooyowo postępować. Moim zdaniem i tak się delikatnie zachowałeś

Dokąd zmierza ten kraj ? Srodkowy palec pokazac? A gdzie standardowe metody się podziały w takich okolicznosciach np. podparcie sie o lsterko ?

No czasem nie ma czasu, zwłaszcza przy pewnych prędkościach