Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest 25 gru 2024, o 20:27



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 19 ] 
Chorwacja 2009 
Autor Wiadomość
Masterka ognisk
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 23 lut 2010, o 08:44
Posty: 2260
Lokalizacja: Zakurzone zadupie k. Torunia
Płeć: kobieta
Moto: Yamaha TDM 850 '01
Post Chorwacja 2009
Nasz największy wyjazd :D

Chorwacja 2009 – relacja by Bartas


Dzień 0 - wieczór przed wyjazdem.

Wyjazd zbliżał się coraz bardziej, odliczanie dni skończone, zostały tylko godziny. Ania przyjechała do mnie późnym popołudniem. Musieliśmy zrzucić z Suzy wszystkie zapakowane już graty, żeby zamontować gniazdo zapalniczki i podłączyć je do instalacji moto. Godzina 22, moto nadal w rozsypce :P
Obrazek
Po sprawdzeniu gg okazało się, że Irek „Adventure” ma zapinkę łańcucha - przypomniało mi się, że może się przydać w razie „W”, więc jakoś ok. 23 byliśmy w Bydgoszczy po odbiór zapinki i małego zapasowego bonusu. Po powrocie Ania poszła spać, a ja coś ok. 24 zaczynałem się pakować. ;)

Dzień 1, dom - Czechy

Tego dnia wstaliśmy ok. 7 rano, pomimo iż chcieliśmy wstać nieco wcześniej. Po szybkim śniadaniu zabraliśmy się za końcowe pakowanie i mocowanie bagażu na motocykle, co było nie lada wyczynem. Zajęło to nieco więcej czasu niż planowaliśmy i zamiast o 8, wyruszyliśmy o 9:15. Jak na złość drogowcy zabrali się ostro do pracy i mniej więcej do Gniezna musieliśmy się liczyć z dość pokaźnym opóźnieniem. Spokojnie, własnym tempem nawijaliśmy kolejne kilometry. Do Wrocławia dotarliśmy jakoś przed 15, pokonanie miasta zajęło coś około godziny. Jechaliśmy dalej. Granica czeska ukazała się naszym oczom ok. 18:30. No i zaczęło się - rygorystyczne przestrzeganie przepisów u pepików (mają wysokie mandaty). Po 19 zaczęliśmy szukać noclegu. Z racji temperatury musiał to być pokój. Jego znalezienie zajęło nam trzy większe wioski :P Udało się to w miejscowości Letovice (pokój za dwie osoby 17E), jak to się później okazało, szczyt luksusu to to nie był.. Zalegliśmy. Pokonany dystans - ok. 450 km.

Dzień 2, Czechy - Węgry

Wstaliśmy tak szybko, jak się dało i spakowaliśmy graty na motorki. Motel nie pozostawił w naszych sercach najlepszych wspomnień :P Jak najszybciej udaliśmy się w stronę Brna, a dalej Wiednia. Wszystko szło jak najlepiej aż do momentu wjechania do wymienionego miasta. Chciałem nas przeprowadzić drogą równoległą do autostrady, by nie płacić za winietki i dalej na Węgry. Droga, wypatrzona na Googlach przestała sobie istnieć, a my straciliśmy 2,5 godz. na jej szukanie… W końcu i tak kupiliśmy winietki na austriackie drogi i autostradami dojechaliśmy na Węgry. Można oczywiście skoczyć przez Słowenię, ale wtedy trzeba liczyć się z wykupieniem winietki za 17E, my woleliśmy nadrobić 50 km drogi. Po przekroczeniu granicy austriacko - węgierskiej kierowaliśmy się na miejscowość Shombathely, jadąc wzdłuż wielkiej, ciemnej burzowej chmury. Mieliśmy nadzieję, że uda się ją wyprzedzić i uniknąć ulewy, jednak droga zaczynała prowadzić nas w sam jej środek… Jeden z miejscowych motocyklistów doprowadził nas do motelu, jednak cena tam zabijała (59E za pokój), więc w strugach deszczu powoli pojechaliśmy dalej szukać przydrożnych noclegów. Zmęczeni i bardzo przemoknięci wreszcie znaleźliśmy przemiły motel Missouri za 30E za pokój.
Obrazek
Od razu wskoczyliśmy pod prysznic i zalegliśmy w łóżku, śmiejąc się podczas oglądania telewizji węgierskiej - dżizus, po jakiemu oni gadają :P Zasnęliśmy jak dzieci.

Dzień 3, Węgry - Jezerce (HR)

Z wielkim żalem opuściliśmy motel Missouri. Tego dnia chcieliśmy już dotrzeć na miejsce. Oczywiście nie obyło się bez przygód. Próbując dotrzeć do przejścia granicznego z Chorwacją trzeba było wjechać na 1km płatnej, węgierskiej autostrady. 1 km to nie jest dużo, ale i tak skutecznie utrudniałem podróż - pomyliłem zjazdy i nadrobiliśmy nielegalnie jakieś 30 km drogi z duszą na ramieniu, aby nie było czasami kontroli winietek. Zrobiliśmy taką wielką pętlę i dotarliśmy wreszcie na miejsce. Przedostaliśmy się przez granicę, dostaliśmy misie w paszporty i heja na Zagrzeb autostradą ze średnią prędkością 140 - 160 km/h. Na pierwszej płatnej bramce trochę nas za dużo skasowali, ale udało się odzyskać część kasy - następnym razem trzeba będzie bardziej uważać. Kiedy skończyło się paliwo w Suzi, okazało się, że potrafi spalić nawet ponad 7 litrów na 100 km przy takiej prędkości. Jechaliśmy zatem nieco wolniej. Kiedy dotarliśmy do Karlovac, kierowaliśmy się już bezpośrednio na Plitvice. Po drodze, w Karlovacu znajdowało się muzeum wojny domowej, która toczyła się na tych terenach w latach 90’tych.
Obrazek
Oryginalne czołgi, działa przeciwlotnicze, amfibia i zniszczone przez wojnę budynki powodują, że na ciele można dostać gęsiej skórki. Jadąc dalej po drodze pełno było opuszczonych, zniszczonych domów ze śladami po kulach… No ale trzeba było kulać się dalej. Dojechaliśmy do Plitvic, nawet nieco dalej, aby znaleźć nocleg. Odważyliśmy się na namiot, w dzień było coś ok. 25 stopni. Znaleźliśmy miłe miejsce za 6,75E za wszystko. Jak się później okazało, nie był to najlepszy pomysł. Pod wieczór rozpętała się gwałtowna burza z gradem wielkości grochu. Modliliśmy się, aby namiot wytrzymał gwałtowny wiatr. Jakoś dał radę, jednak to nie był koniec atrakcji tej nocy. Zrobiło się przeraźliwie zimno, ubraliśmy się w co tylko się dało, przykryliśmy się wszystkim co było i jakoś dawało się spać. W dodatku materac zaczął puszczać powietrze i trzeba było go 2x dopompować, aby nie spać na ziemi. Wcześniej, zanim przyszła burza, do właścicieli naszego „pola namiotowego” przybył jeszcze jeden podróżnik, Austriak, jadący na Afryce od południa Chorwacji, częściowo przez Bośnię. Trochę z nim pogadałem na temat podróży i samego moto.

Dzień 4, zwiedzanie Plitvic + dojazd do Senj.

Rano od Austriaka dowiedzieliśmy się, że niewiele straciliśmy śpiąc w namiocie, gdyż temperatura w domku była porównywalna z tą na dworze :P Zjedliśmy coś na szybko i udaliśmy się do Parku Narodowego Jezior Plitvickich. Szybko zajęliśmy miejsca parkingowe, darmowe, następnie podreptaliśmy po bilety do parku. Kosztowały prawie 15E za osobę, ale były naprawdę tego warte. Zaczęliśmy od przepłynięcia jeziora stateczkiem i już dalej „z buta” pomostami. Podziwialiśmy przepiękne widoki zapierające dech w piersiach i pstrykaliśmy mnóstwo fotek.
Obrazek
Doczłapaliśmy się na samą górę, skąd zjechaliśmy na dół busikiem. Całość zajęła nam chyba 3 godziny, więc po powrocie na camping szybkie pakowanie i ok. 15 kurs na Senj, leżącej na samym brzegiem Adriatyku. Wyjeżdżając z rejonu Plitvic zauważyłem znak kierujący do Bośni i Hercegowiny... W zasadzie od granicy z Bośnią byliśmy niecałe 5km. Szybka decyzja - jedziemy do Bośni. Jednak parę kroków przed granicą Ani przypomniało się, że do tego państwa konieczna jest „zielona karta”. Przed wyjazdem mieliśmy możliwość jej wyrobienia, w końcu jest za free, no ale nie spodziewałem się, że będziemy tak blisko. No trudno, zawróciliśmy i obraliśmy pierwotny kurs na wybrzeże.
Po drodze znów byliśmy świadkami pozostałości okrutnej wojny. ¾ domów w mijanych przez nas wioskach było opuszczonych, bądź całkiem zniszczonych przez bomby. To co stało, miało liczne ślady po kulach. Droga wiodła przez dolinę, wizualnie piękną, dookoła drogi piękne, zielone łąki i pola… pola minowe…
Obrazek
Co jakiś czas można było zauważyć tabliczkę informującą co dokładnie czai się parę metrów od drogi. Jechaliśmy dalej, jakieś 30 - 40 km od celu złapał nas deszcz, ale na szczęście nie tak silny. Bliżej celu zatrzymaliśmy się przy ruinach bodajże strażnicy. Znajdowała się na górce, więc wjechałem sobie pod same ruinki, by móc je dokładniej obejrzeć. To, co tam zobaczyłem, po prostu mnie zatkało. Zaraz za strażnicą było urwisko, a miejsce, w którym staliśmy, było wzgórzem Vratnik.
Obrazek
Z tego miejsca było widać góry, drogę biegnącą serpentynami do samego Senj, oddalonego o niecałe 15 km, charakterystyczną twierdzę Nahaj w Senj, samo morze, wyspę Krk i inne mniejsze wysepki… ciężko to opisać, trzeba tam stanąć i to zobaczyć, bowiem zdjęcia nie oddają uroku tego miejsca. Zebraliśmy się i jechaliśmy serpentynami do Senj. Praktycznie od razu zatrzymał nas pan, który zaproponował nocleg u siebie. Tego nam było trzeba. Zero szukania i błądzenia, tylko od razu piękny pokój z garażem. Kosztowało to nas 55E za dwie noce. Teraz tylko prysznic, kolacja i spać.

Dzień 5, Senj - Krk.

Pierwszy dzień, kiedy mogliśmy trochę pospać ;). Podniosłem się ok. 8:15, a Ania jeszcze trochę poleniuchowała w łóżku. Spokojne śniadanie i ruszyliśmy spacerkiem do miasta. Najpierw zwiedziliśmy górującą nad miastem twierdzę Nechaj.
Obrazek
Z samej góry roztaczał się piękny widok na całe miasteczko i otaczające je góry. Następnie poszliśmy zwiedzić starówkę miasta. Zabytków było dużo, ale większość zaniedbana i podniszczona. Przemieszczaliśmy się wąskimi, nastrojowymi uliczkami, kierowani przewodnikiem. Gdy wróciliśmy do pokoju przebraliśmy się szybko i pognaliśmy już motorkami na północ na najbliższą lądowi i największą wyspę Krk. Prowadził na nią most odległy od Senj o 46 km. Trasa prowadziła nas cały czas wybrzeżem, odcinkiem znanej 8 adriatyckiej, więc widoki były cudne - po jednej stronie góry, po drugiej urwisko i morze - rewelacja. Płatnym mostem dostaliśmy się na wyspę, gdzie zrobiliśmy postój w celu obrania dalszego kierunku. Spotkaliśmy tam Polaków - Andrzeja i Ewę. Po miłej pogawędce ruszyliśmy do miejscowości Voz, skąd obfociliśmy cały most.
Obrazek
Dalej pognaliśmy do miasta Krk, w którym jednak zabłądziliśmy i odpuściliśmy zwiedzanie, gdyż gonił nas czas. Pognaliśmy dalej na sam koniec wyspy do miasta Baśka.
Obrazek
Tam na górze obejrzeliśmy ruiny starożytnych jeszcze domów pierwotnej osady. Przy próbie zjazdu Ania zaliczyła glebę nr 2 :P Chwilę później zaczął padać deszcz, na szczęście tylko chwilę. Wracaliśmy tą samą drogą, ponieważ jest tylko jedne stałe połączenie wyspy z lądem. Korek na most zaczynał się jakieś 10 km przed, więc ominęliśmy go bokiem. Po powrocie na pokój zjedliśmy coś na szybko i pojechaliśmy na samo wybrzeże zobaczyć zachód słońca i porobić trochę foto.
Obrazek
Zrobiliśmy jeszcze mały wypad serpentynami do sąsiedniej miejscowości, a na koniec lody motocyklowe na stacji w Senji. Potem już tylko kolacja, prysznic i spać. Załapaliśmy się nawet na naleśniki od naszej gospodyni - rety, coś innego niż zupka chińska z Radomia ;). Jutro będziemy ruszać w stronę Polski.

Dzień 6, Chorwacja - Węgry.

Wstaliśmy dzisiaj przed 8. Niestety z wielkim żalem zaczynamy opuszczać ten piękny kraj. Zjedliśmy śniadanie i rozpoczęliśmy pakowanie. Będziemy za tym miejscem tęsknić, ale mamy nadzieję, że uda nam się tu jeszcze wrócić. Po pożegnalnym foto z gospodynią rozpoczęliśmy podróż powrotną. Na wzgórzu Vratnik, po pokonaniu serpentyn zrobiliśmy kolejne foto widoczków, które poprzednio przysłonił nam deszcz. Jechaliśmy drogą równoległą do autostrady aż do samego Karlovac. Wiodła ona przez małe miejscowości i wioski. Widać było piękne widoki, a w którejś miejscowości natknęliśmy się na ruiny zamku, przerobionego na coś w stylu kościoła.
Obrazek
Z Karlowac do Zagrzebia była już autostrada (opłata 10 kun), a od Zagrzebia do granicy z Węgrami 21 kun - 7 kun to 1E. Granicę przekroczyliśmy w Letenye i kierowaliśmy się na Balaton. Jak się później okazało, nie był to dobry pomysł. Wiało przez całą drogę, jedna droga, same łąki i pola i nic ciekawego po drodze - normalnie masakra. Jedyne, co nam się dobrego przytrafiło to pizza w przydrożnym barze motocyklowym „Jesolo”. Po posiłku ruszyliśmy dalej w stronę Balatonu. Wiatr wiał coraz bardziej, w dodatku zaczynało padać, aż w końcu rozpoczęła się wielka ulewa. Po 2 godzinach poszukiwań noclegu udało nam się znaleźć otwarty motel, gdzie skasowali nas za 1 noc aż 40E!! Nie mieliśmy jednak wyboru - zmoknięci, zziębnięci, targani wiatrem zakotwiczyliśmy się tam. Jeden plus - mieli tam MTV :D Po kolacji i szybkim prysznicu poszliśmy spać z postanowieniem jak najszybszego opuszczenia Węgier.

Dzień 7, Węgry - Słowacja.

Wstaliśmy o godzinie 7 i zjedliśmy śniadanie. Spakowaliśmy rzeczy na moto i pojechaliśmy na brzeg Balatonu zobaczyć to słynne jezioro. Tam porobiliśmy zdjęcia uciekając przed falami. Nadal strasznie wiało.
Obrazek
Ruszyliśmy w kierunku granicy ze Słowacją. Po drodze zatrzymaliśmy się na ciepłą czekoladę, a potem na hamburgera z frytkami i herbatę, gdyż było potwornie zimno. Na szczęście ceny okazały się przyzwoite. Tuż przed granicą zahaczyliśmy jeszcze o Tesco, aby wydać resztę węgierskiej waluty. Już na Słowacji okazało się, że tutaj także wieje. Po wjechaniu w głąb kraju i między góry zrobiło się dodatkowo bardzo zimno. Szukanie noclegu zajęło nam znów mnóstwo czasu. Wreszcie zdecydowaliśmy się na hotel za 50E za dwie noce za pokój. Jutro zmierzamy pozwiedzać okoliczne zamki. Pani z hotelu mówiła też coś o wodospadach. Na razie padamy na twarz i idziemy spać.

Dzień 8, Słowacja.

Dzisiaj udało się trochę pospać i wstaliśmy przed 9. Niestety okazało się, że za oknem padał deszcz. Zdecydowaliśmy, że skoro tutaj już jesteśmy, trzeba się poświęcić i zobaczyć okolicę. Postanowiliśmy zobaczyć zamek w Strecnie. Po drodze okazało się, że jest jeszcze zimniej, a texy zostały w pokoju… Gdy dotarliśmy pod zamek zaczepiliśmy o przydrożną budkę z jedzeniem i wypiliśmy ciepłe cappuccino. Sprzedawca okazał się znawcą historii całego regionu, znał chyba wszystkie okoliczne zamki, a za ladą miał bogatą kolekcję pocztówek. W dodatku na zapleczu ulokowaliśmy nasze kaski i torbę na bak. Trochę się rozgrzaliśmy i schodami podreptaliśmy na zamek. Zdyszani dotarliśmy na miejsce.
Obrazek
Wstęp kosztował nas tylko 1E za osobę, a zamek był naprawdę warty zobaczenia. Duże wrażenie robi widok z najwyższej części zamku, studnia wykuta w litej skale i głęboka na 88 m oraz nietoperz śpiący na strzałce wskazującej kierunek drogi ;). Po zwiedzaniu zamku wróciliśmy do budki na hot - dogi z frytkami. Sprzedawca zaczął dalej opowiadać o słowackich zamkach i poradził nam inną drogę powrotną przez jedną z górskich dolin. Po posiłku i ogrzaniu udaliśmy się na prom przez Vag i ruszyliśmy na Terchovą i dolinę Vratnej. Po drodze rozpadało się jeszcze bardziej, ale jakoś dotarliśmy. W dolinie dojechaliśmy do ośrodka narciarskiego i zawróciliśmy na pokój.
Obrazek
Strasznie zmarzliśmy i zmoknęliśmy. Ania miała całe mokre spodnie, przemarznięte palce, więc szybko skoczyła pod gorący prysznic, a ja zabrałem się za gotowanie jedzenia. Później skoczyłem jeszcze na zakupy do słowackiego Lidla, nareszcie normalne ceny za żarcie. Po powrocie objadaliśmy się słodyczami, zbliżał się wieczór i kolejny dzień za nami. Jutro kierunek na Polskę. Zatrzymamy się jeszcze u kolegi z Hanuska pod Tarnowskimi Górami.

Dzień 9, Słowacja - Polska.

Pobudka o 7 rano. Czas się spakować i wrócić już do kraju. W dniu wyjazdu świeci słońce i jest całkiem ciepło. Mamy nadzieję, że taka pogoda utrzyma się do końca dnia. Droga wiodła przez Dolny Kubin. Kawałek dalej znajduje się Zamek Orawski, który postanowiliśmy zwiedzić.
Obrazek
Robi on naprawdę mocne wrażenie. W dodatku udało się nam trafić na dobrego przewodnika, dokładniej panią przewodnik. Grupa zwiedzających składała się z polskich dzieciaków z gimnazjum, więc nasłuchaliśmy się marudzenia w stylu „czy musimy tam wchodzić?”. Dodatkowo z nami maszerowali motocykliści z Estonii, na których wszyscy musieli czekać, ruszali eksponaty, zakładali kolczugi itp… Naprawdę wiocha, że hej… No, ale cóż. Po skończeniu zwiedzania kupiliśmy pamiątki, zjedliśmy coś na szybko i ruszyliśmy w stronę Polski. Kierowaliśmy się przez Ujsoły, Tychy, Katowice, Chorzów, Bytom i ostatecznie przez Tarnowskie Góry do Hanuska, gdzie u kolegi mieliśmy nocleg. Nie widzieliśmy się 2 lata, więc po rozmowach poszliśmy spać parę minut przez północą.

Dzień 10, Hanusek - dom.

Obudziliśmy się parę minut po 7, poleżeliśmy trochę i wstaliśmy na śniadanie. Potem już tylko zapakowanie moto, pożegnanie z Krzysztofem i o 8:45 ponownie byliśmy na trasie. Tu już w zasadzie atrakcji wiele nie było, poza remontami i utrudnieniami dróg w miastach typu Kalisz. Po drodze zatrzymaliśmy się jeszcze w Koninie, gdzie spotkaliśmy się z naszym znajomym, Patrykiem. Dalej odcinek do Inowrocławia, gdzie zrobiliśmy postój. Zmęczenie dawało już o sobie dość ostro znać. Odprowadziłem Anię do domu, a potem wróciłem do siebie. Był to chyba najdłużej trwający odcinek drogi. 350 km przejechaliśmy w 8 godzin, więc średnia przelotowa nie była imponująca…

Podsumowanie:

Dystans Ani – 3174 km
Dystans Bartka – 3233 km
Na dwa motocykle wydaliśmy 665€ i 500 zł.
Spalanie Suzuki GS 500 90’ rok oscylowało w granicy 4 litrów, minimalne spalanie 3,75 l, max coś około 7.
Spalanie Yamahy XT 750 Super Tenere 89’ rok oscylowało w okolicy 5 litrów, przy przelocie 140 – 160 km/h - 6,5 l.
Koszt minimalny noclegu - 6,75€ w okolicy Plitvic za namiot, 2 osoby i motocykle.
Koszt maksymalny noclegu - 40€ za dobę nad Balatonem w pokoju za 2 osoby i motocykle na podwórzu motelu.
Najtańsze żarcie na Słowacji - ceny jak w Polsce.
Najbardziej zapamiętany posiłek - hamburger za 4€ na stacji pod Zagrzebiem (coś ok. 18zł za jeden).
Ilość zjedzonych zupek chińskich - 14 z 20.
Kilka gorących kubków.
Najdroższy bilet wstępu - prawie 15€ za wstęp do Plitvickich Jezior.
Najtańszy bilet wstępu - 1€ za wstęp na zamek w Strecnie.
Liczba gleb parkingowych: Ania 2, Bartek 0.
Ilość zdjęć - łącznie niecałe 700 szt.
Ilość awarii motocykli - 0.
Maksymalny dzienny przebieg coś ok. 500 km.
Minimalny dzienny przebieg coś ok. 200 km.
Największy koszt wyjazdu to paliwo oraz noclegi. Zaoszczędzić można by było znaczną ilość kasy, gdyby spać na polach namiotowych, odpuścić jedzenie fast foodów na stacjach.
Gdyby jechać w czerwcu/ lipcu/ sierpniu, to po podliczeniu można zaoszczędzić ponad 200E, także cały wyjazd zamknąłby się w okolicy 450E i 500zł. Myślę, że jadąc dwoma motocyklami, łączny koszt jest znośny.

_________________
Raz motór był chory i leżał w łóżeczku.
I przyszedł pan doktor "Co jest motóreczku?"
"Ach lagi mam krzywe i ogon złamany
i wgniotkę na baku i przód rozje..ny"


26 lut 2010, o 13:23
Zobacz profil
SV Rider
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 23 lut 2010, o 09:21
Posty: 635
Post Re: Chorwacja 2009
Cytuj:
Najbardziej zapamiętany posiłek - hamburger za 4€ na stacji pod Zagrzebiem (coś ok. 18zł za jeden).


Oooooooo tak!!! Byłem w Chorwacji w tym roku autem i tez się nadziałem na stacje za Zagrzebiem. W sumie pierwsza stacja z LPG od granicy ze Słowenią. Początkowo ok 60kun za 2 hamburgery wydawały mi się normalne ale jak sobie to przeliczyłem to spadłem z krzesła - do tego słowo hamburger to za dużo - to była bułka z kawałkiem szczurzego mięsa które było twarde. Uważajcie na ten wynalazek :)

BTW mam za sobą dwa wyjazdy autem do CRO organizowane samodzielnie i bardzo spontanicznie i powiem wam, że kraj jest rewelacyjny - jakby ktoś miał jakieś pytania co do wyjazdu i warunków to służę pomocą na PW.

Pozdrawiam

_________________
Obrazek Obrazek

SV650S K1


26 lut 2010, o 16:48
Zobacz profil
SV Rider
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 23 lut 2010, o 02:22
Posty: 7755
Lokalizacja: WPR
Płeć: mężczyzna
Moto: TT1050
Post Re: Chorwacja 2009
To ja w takim razie Was oboję pomęczę pytaniami o Chorwację, bo we wrześniu planujemy się tam z Sylwią wybrać na SV :)

_________________
Triumph Tiger 1050 << bikepics


26 lut 2010, o 17:57
Zobacz profil
SV Rider
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 23 lut 2010, o 09:21
Posty: 635
Post Re: Chorwacja 2009
Odpowiedź nr 1

Dołóżcie trochę kasy i jedźcie w sierpniu - byłem w 2008 roku od 17.08 do 24.08 i było ZAJEBIŚCIE, idąc za ciosem pojechaliśmy w to samo miejsce w 2009 ale już we wrześniu - zaraz na początku - bodajże 5 wyjechaliśmy. Całą drogę padał deszcz - nad morzem zachmurzenie okropne - a do tego we wrześniu nad morzem wieje bura - taki mega mega mocny wiatr który tak wieje ze ja pier..... Do wody to nawet nie wchodziłem bo zimna - zresztą nie tylko ja bo prawie nikt się nie kąpał. A wieczorami zamiast na spacery po promenadzie szło się na walkę z wiatrem - tak wiało że czasami ciężko było chodzić - Tak było na riwierze makarskiej w miejscowości Baśka Voda - a co do KRK to wtedy nawet most zamykają jak wieje to gówno - zbyt wiele aut poleciało do wody :). A miejscowi tylko się śmieją jak turyści fruwają bo przecież skoro się pojechało to trzeba się przejść :)

No ale jest taniej :) Tyle, że jak się jedzie pod namiot to różnica jest niewielka. Generalnie encyklopedia wiedzy jest na forum http://www.cro.pl i jest tam chyba WSZYSTKO.

Niestety Chorwacja ma jedną wadę - większość osób już nigdy nie zechce pojechać nad Bałtyk bo porównując te dwa morza to tak jakby jazdę na sv porównać do jazdy na rozwalonym rowerze :)

Mam lepsze porównanie - Chorwacja to nasze forum - a Bałtyk to inne forum którego nazwy nie wymienię ale tez o SV :). Jak spróbujesz lepszego to nie wrócisz do złego.

_________________
Obrazek Obrazek

SV650S K1


26 lut 2010, o 18:20
Zobacz profil
platynowy down
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 24 lut 2010, o 14:53
Posty: 453
Lokalizacja: Warszawa -LLB
Płeć: mężczyzna
Post Re: Chorwacja 2009
oo ;) też byłem w Baście w tamtym roku, tyle że autem.

W zasadzie planującym Chorwację polecił bym nie tracić czasu na balaton gdzie nic nie ma i uderzyć od razu do Baśki !! gdzie jest wypas po pachy jak na mój gust!

Na Chorwacji jest też super opcja czyli wodospady, na które nie miałem niestety czasu:
http://pejzaze.onet.pl/24613,g,1,27,,ch ... leria.html

Autostrady przez góry i fajnymi widokami, dużo tam budują więc mapy miałem nie aktualne.

A tak wygląda Baśka i okolice dostępne z buta:

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Główna plaża___________W mieście___________Lokalne drogi_________Golasy


Obrazek

I najważniejsze - czysta woda, bez fal. Minus to że słona i kamienie na dnie. Polecam lody gałkowane na promenadzie i PizzaCut przy wejściu na pole namiotowe !!
Polecił bym zwiedzić całe miasto a nie tylko główną drogę no i koniecznie wybrać się w góry przez plażę golasów :D w górach można spotkać wiele ciekawostek jak kozy górskie czy zwisające pindole ;D

Bardzo przydatna informacja - darmowe wi-fi znalazłem w piekarni na promenadzie :D

Z moich doświadczeń wynika że w Baśce nie kradną, a to chyba duży plus w Turcji już tak miło nie jest ;)


27 lut 2010, o 11:23
Zobacz profil WWW
SV Rider

Dołączył(a): 27 lut 2010, o 01:28
Posty: 319
Lokalizacja: München
Płeć: mężczyzna
Moto: Fz 1 Fazer
Post Re: Chorwacja 2009
W zeszłym roku w we wrześniu byłem w Crikvenica samochodem (po drugiej stronie jest wyspa KRK i Baśka). Objechałem te okolice jest na prawdę super, polecam drogę Crikvenica-Zadar jakieś 200km.-same zakręty nad samym morzem. Pod koniec sierpnia jest organizowany zlot motocyklowy we mieście Pula -duża impreza.

_________________
MZ ETZ250-pauza-SV650 S K1-sprzedany-SV 650 S K5 + Leo Vince-sprzedany-teraz-FZ1 Fazer +Sebring. MvAugusta 920. Suzuki Gsx s 1000f +yohimura.


9 mar 2010, o 00:09
Zobacz profil
rowerzysta

Dołączył(a): 4 mar 2010, o 21:39
Posty: 38
Płeć: mężczyzna
Moto: SV650N 2005
Post Re: Chorwacja 2009
Ktoś w tym roku się wybiera na moto?? Tam mnie jeszcze nie było i z chęcią bym się wybrał :D


12 mar 2010, o 22:00
Zobacz profil
motocyklista
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 2 mar 2010, o 11:38
Posty: 250
Płeć: mężczyzna
Moto: Bandzior 1250 :)
Post Re: Chorwacja 2009
I ustalone, ostatni weekend lipca jedziemy do Chorwacji, w sumie na dwa tygodnie :boogie:
Jedna Sv ( moja ;) ) i dwie DR Big :D
Oczywiście relację postaram się zamieścić po powrocie. I na pewno skorzystam z Waszych porad :) ( dzięki Infi :D )

_________________
SV 650N 04


15 cze 2010, o 10:22
Zobacz profil
SV Rider
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 23 lut 2010, o 09:21
Posty: 635
Post Re: Chorwacja 2009
Ale wam zazdroszczę :) Nie wiem czy znasz forum z www.cro.pl - jak nie to zajrzyj tam a napewno sporo pomoże.

_________________
Obrazek Obrazek

SV650S K1


15 cze 2010, o 11:44
Zobacz profil
SV Rider
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 23 lut 2010, o 08:40
Posty: 997
Lokalizacja: Nadarzyn
Płeć: mężczyzna
Moto: średnia DRka
Post Re: Chorwacja 2009
Ja jadę w drugiej połowie sierpnia ale puszką bo rodzinnie ;)

_________________
kolecik
...czarna eNka z 1999 roku => DR 350
http://www.bikepics.com/members/kolecik/


15 cze 2010, o 13:48
Zobacz profil
SV Rider
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 23 lut 2010, o 02:22
Posty: 7755
Lokalizacja: WPR
Płeć: mężczyzna
Moto: TT1050
Post Re: Chorwacja 2009
A ja w drugiej połowie września, na sv ;)

Może czas założyć temat Chorwacja 2010? :P

_________________
Triumph Tiger 1050 << bikepics


15 cze 2010, o 14:04
Zobacz profil
SV Rider
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 23 lut 2010, o 12:59
Posty: 1840
Lokalizacja: skądinąd
Płeć: mężczyzna
Moto: PW50, CBR600, CR125
Post Re: Chorwacja 2009
lasooch napisał(a):
A ja w drugiej połowie września, na sv ;)

Może czas założyć temat Chorwacja 2010? :P

Albo po prostu "Chorwacja" i zaraz zwali się tam dziesiątkami relacji :)
Ja byłem tylko przejazdem na trasie do Kosowa, ale ostatecznie - zaliczone, no nie :)

_________________
Lepiej mieć kamyk w bucie niż ziarnko piasku w prezerwatywie ;P


15 cze 2010, o 14:42
Zobacz profil
SV Rider
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 24 lut 2010, o 23:48
Posty: 449
Lokalizacja: WH ....
Płeć: mężczyzna
Moto: Honda VTR 1000F
Post Re: Chorwacja 2009
kolecik napisał(a):
Ja jadę w drugiej połowie sierpnia ale puszką bo rodzinnie ;)

To tak samo jak ja. A dokąd jedziesz dokładnie ? :spoko:

_________________
Honda VTR 1000F, Suzana SV650S moja była :-(
Obrazek


17 cze 2010, o 13:12
Zobacz profil
SV Rider
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 23 lut 2010, o 08:40
Posty: 997
Lokalizacja: Nadarzyn
Płeć: mężczyzna
Moto: średnia DRka
Post Re: Chorwacja 2009
artias napisał(a):
kolecik napisał(a):
Ja jadę w drugiej połowie sierpnia ale puszką bo rodzinnie ;)

To tak samo jak ja. A dokąd jedziesz dokładnie ? :spoko:

Miejscowość Baśka na wyspie Krk... a Ty?

_________________
kolecik
...czarna eNka z 1999 roku => DR 350
http://www.bikepics.com/members/kolecik/


17 cze 2010, o 13:49
Zobacz profil
SV Rider
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 24 lut 2010, o 23:48
Posty: 449
Lokalizacja: WH ....
Płeć: mężczyzna
Moto: Honda VTR 1000F
Post Re: Chorwacja 2009
Ja lecę do Tucepi kawałek za Makarską. :)

_________________
Honda VTR 1000F, Suzana SV650S moja była :-(
Obrazek


17 cze 2010, o 23:19
Zobacz profil
SV Rider
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 23 lut 2010, o 08:40
Posty: 997
Lokalizacja: Nadarzyn
Płeć: mężczyzna
Moto: średnia DRka
Post Re: Chorwacja 2009
artias napisał(a):
Ja lecę do Tucepi kawałek za Makarską. :)

To za daleko ;)

_________________
kolecik
...czarna eNka z 1999 roku => DR 350
http://www.bikepics.com/members/kolecik/


18 cze 2010, o 07:46
Zobacz profil
SV Rider
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 23 lut 2010, o 09:21
Posty: 635
Post Re: Chorwacja 2009
Tucepi jest ładne ale nudnawe :) Planowałem tam jechać ale na miejscu objechaliśmy wszystkie wioski na riwierze i wyszło, że najlepiej jest w makarskiej - ale to miasto i wszędzie daleko. Zaraz potem jest Baśka Voda - takie mini miasteczko - wielkość wsi ale wieczorami sporo ludzi. Reszta to wiochy które za bardzo to nawet promenady nie mają.

_________________
Obrazek Obrazek

SV650S K1


18 cze 2010, o 08:22
Zobacz profil
SV Rider
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 23 lut 2010, o 12:59
Posty: 1840
Lokalizacja: skądinąd
Płeć: mężczyzna
Moto: PW50, CBR600, CR125
Post Re: Chorwacja 2009
Ja wspomnienia z Chorwacji mam takie, że jest to piękny kraj, super kręte drogi wzdłuż wybrzeża :) ale pobyt wiąże się właściwie tylko z opcją buraczenia się nad wodą i choć lubię się czasem pobyczyć w słońcu, to jednak nie moje klimaty. Owszem jest co pozwiedzać, ale na dłuższą metę i tak wymiękam :( Inna sprawa, że nie zbadałem tego kraju jak należy, może ma więcej do zaoferowania.

_________________
Lepiej mieć kamyk w bucie niż ziarnko piasku w prezerwatywie ;P


18 cze 2010, o 09:40
Zobacz profil
SV Rider
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 24 lut 2010, o 23:48
Posty: 449
Lokalizacja: WH ....
Płeć: mężczyzna
Moto: Honda VTR 1000F
Post Re: Chorwacja 2009
sirmariano napisał(a):
Tucepi jest ładne ale nudnawe :) Planowałem tam jechać ale na miejscu objechaliśmy wszystkie wioski na riwierze i wyszło, że najlepiej jest w makarskiej - ale to miasto i wszędzie daleko. Zaraz potem jest Baśka Voda - takie mini miasteczko - wielkość wsi ale wieczorami sporo ludzi. Reszta to wiochy które za bardzo to nawet promenady nie mają.

Może i nudnawe, ale jadę z dzieckiem i żonką więc cudów nie potrzebuję. Chcę po prostu odpocząć od tej naszej szarej codzienności i szału nie potrzebuje.W Makarskiej byłem jakiś czas temu fakt jest fajnie i pięknie, ale ostatnio podobno w sezonie to nie ma gdzie ręcznika rozłożyć. Po za tym wybrałem Tucepi bo pewnie skoczymy do Dubrownika i do Bośni i Hercegowiny co by nam się nie nudziło :D

_________________
Honda VTR 1000F, Suzana SV650S moja była :-(
Obrazek


18 cze 2010, o 10:09
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 19 ] 

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by STSoftware.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL