Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest 25 gru 2024, o 21:41



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 72 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4  Następna strona
Jamez Batmobilem w Jugosławii ;) 06.2014 
Autor Wiadomość
SV Rider

Dołączył(a): 16 maja 2010, o 16:37
Posty: 1240
Lokalizacja: Poznań
Płeć: mężczyzna
Moto: Z800
Post Re: Jamez Batmobilem w Jugosławii ;) 06.2014
Ok. Jutro zobaczę bo zostały mi 4h snu a o świcie trasa 700 km za kołem :/

_________________
GS500 -> SV650S K3 -> Z800 Batmobile


30 cze 2014, o 02:53
Zobacz profil
SV Rider
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 28 lut 2010, o 12:26
Posty: 416
Płeć: mężczyzna
Moto: Kawasaki Z1000 2004r
Post Re: Jamez Batmobilem w Jugosławii ;) 06.2014
Zajebisty trip, rewelacyjna historia ;) Fajnie się to czyta.


3 lip 2014, o 11:17
Zobacz profil
SV Rider
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 22 kwi 2010, o 15:22
Posty: 707
Lokalizacja: Warszawa
Płeć: mężczyzna
Moto: SV 1000 N 2005
Post Re: Jamez Batmobilem w Jugosławii ;) 06.2014
pisz pisz ! :)
Dobrze się czyta jak ktos yntelygentny pisze ;).
Chyba pomału zacznę sam cos planowac na ten rok bo jak tu żyć...

_________________
Pozdrawiam
Pink
SV 1000 N, 2005 r. srebrna, szybka GIVI, kufer GIVI


3 lip 2014, o 22:56
Zobacz profil
SV Rider

Dołączył(a): 16 maja 2010, o 16:37
Posty: 1240
Lokalizacja: Poznań
Płeć: mężczyzna
Moto: Z800
Post Re: Jamez Batmobilem w Jugosławii ;) 06.2014
na dniach dokończę historię, ciągle niedoczas, a jest co opowiadać i pokazywać... właśnie pościągałem zdjęcia i filmy od reszty, emocje wracają, zajefajnie :)

Teraz zapowiem tylko że do Polski wróciłem... sam!

_________________
GS500 -> SV650S K3 -> Z800 Batmobile


4 lip 2014, o 01:10
Zobacz profil
SV Rider
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 22 kwi 2010, o 15:22
Posty: 707
Lokalizacja: Warszawa
Płeć: mężczyzna
Moto: SV 1000 N 2005
Post Re: Jamez Batmobilem w Jugosławii ;) 06.2014
i to się nazywa budowanie napięcia ! :)
Ok- czekamy

_________________
Pozdrawiam
Pink
SV 1000 N, 2005 r. srebrna, szybka GIVI, kufer GIVI


4 lip 2014, o 07:56
Zobacz profil
SV Rider

Dołączył(a): 16 maja 2010, o 16:37
Posty: 1240
Lokalizacja: Poznań
Płeć: mężczyzna
Moto: Z800
Post Re: Jamez Batmobilem w Jugosławii ;) 06.2014
No to w chwili wolnej ciąg dalszy...

Chyba pisałem wcześniej, że w Albanii Mercedes oznacza tyle co samochód, tak jak u nas Adidasy są rozumiane ogólnie jako buciory sportowe. W samym Szkotarze aż tak tego nie było widać, ale czytałem i słyszałem opowiści że prawie każdy mieszkaniec Albanii za punkt honoru ma posiadanie Mercedesa. Nie dziwne więc, że nawet gdy się szkolą to czymś takim:

Obrazek

Jaki kraj taka nauka jazdy, ja się na 126p uczyłem - dzisiejsza młodzież nie ma przyjemności nauki jazdy pojazdami kóre mają napęd na tył, jak każdy porządny sportowy wóz! :mrgreen:

Patrząc co się dzieje na ulicach i wokół, nie było łatwo namówić wszystkich żeby się jednak w mieście zatrzymać chociaż na kawę. Znalazłem bankomat, po drodze wdepnąłem do knajpy która wyglądała na "porządniejszą" żeby sprawdzić ile klsztuje kawa czy coś do zjedzenia, żeby wiedzieć ile wypłacić, ale moje starcie z lokalnym barmanem skończyło się porażką. Ja pytałem o ceny i menu, on mi mówił o .... no właśnie nie wiem, ale coś z mistrzostwami świata w piłce, bo akurat się mecz zaczynał. Wypłaciłem więc na oko, patrząc na dostępne w bankomacie nominały 3 tys. Leków (lekomani, hehehe) i prowadząc ekipę 2x wkoło komina przez centrum i przedmieścia Szkotaru znalazłem miejsce w którym siedziało dużo lokalsów i coś jedli.
Przezornie miejsce do siedzenia zajmujemy z widokiem na motocykle. Spotykamy 2 Ślązaków na dużych GSach osprzętowionych jakby z Himalajów wracali, full profi z wyciągarką włącznie. Wracają z Grecji, opowiadają też o Rumunii i południu Albanii, gdzie drogi za zakrętem potrafią kończyć się dziurami głębokości motocyklowego koła, my takich atrakcji nie mamy na szczęście, oni już po awarii pompy paliwa w jednej z maszyn... Ale wygladają jakby pół warsztatu ze sobą mieli, więc pewnie sami sobie poradzili, nie dopytywałem więcej bo poszedłem szukać knajpy.
Kelner nawalony, ale może to na odwagę, żeby cokolwiek po angielsku powiedzieć, bo nawet mu się udawało!
Zamówienie jest dość proste: "1 tea (black) and 3 hot black coffe". On chyba nie wierzył w to co mówimy, bo o tej porze roku, gorąca kawa, herbata też rzadko znana.... dostajemy 1 herbatę miętową (dla mnie) oraz 3 espresso z mlekiem i kostką lod w środku :hahaha: Cieszy się szczególnie Grzechu, który kiedyś w Chorwacji z całą rodziną w szpitalu wylądował prawdopodobnie z powodu lokalnej wody którą właśnie w postaci kostek lodu przyjęli... Więc jest krótka konsternacja i próba tłumaczenia w angielsko-albańskim dialekcie. Ostatecznie ja piję to co dostałem, inni też raczą się lodową "hot cafe", dopytujemy o coś do jedzenia, dostajemy ofertę że mogą nam zamówić pizzę - takie lokalne B2B :D . Finalnie 2 z nas idzie do pobliskiej żarłobudy i kupuje dla wszystkich coś co nazywa się hamburger i jest smaczne: 3 kawały wołowiny w bułce pszennej zapieczone w opiekaczu do tostów. Sztuka poniżej 1€ !
A przed naszymi motocyklami pakuje się ciężarowy VW:

Obrazek

Jeśli chodzi o poruszanie się po drogach to jest to dość ciekawe przeżycie. Duże rondo w środku miasta jest na środku obstawione.... ławkami dla mieszkańców. Ci kierują się w ich stronę najkrótszą drogą z punktu A do B, bo przecież na samym rondzie nie ma przejścia dla pieszych.
Kierowcy riksz i innych ciągniętych osłami pojazdów 2 i 4 kołowych na rondzie przejeżdżali rónież najkrótszą drogą, tzn. skręcając w lewo nie odczuwali potrzeby męczenia zwierzęcia objeżdżaniem ronda, pchają się więc ...w lewo :bojesie: . Pasy wymalowane na drogach kończą się przed rondem, na nim nic nie zostało wymalowane i tak właśnie się jedzie - trudno ocenić czy istnieje jakaś zasada.

A jak zakończyła się historia z zimną "hot cafe"? otóż gdy płaciliśmy kelnej (jeszcze bardziej nzawalony) podszedł do Misia (znaczy jednego z kolegów palących) i podał mu papierosa Marlboro sztuk jeden z następujacym komentarzem: "Aj em rilly sory for de cafe. I put dere hot kafe with hot milk and add some ajs tu mejk it najs for ju. Thys ys especjally for ju, original phillip morris!" (I am really sorry for the caffe. I put there hot cafe with hot milk and add some ice to make it nice for you. This is especcially for you, original Phillim Morris). Wówczas nas już nie zdziwiło, dlaczego 1 papieros jest cenny - klucz słowo to "original" :) Jako ciekawostkę zobaczcie skąd te "original" pochodzą:

Obrazek

ok, skończę opowieść dziś do wieczora, muszę na trening lecieć. Stay tuned for more rock&roll!!

_________________
GS500 -> SV650S K3 -> Z800 Batmobile


5 lip 2014, o 17:42
Zobacz profil
SV Rider

Dołączył(a): 16 maja 2010, o 16:37
Posty: 1240
Lokalizacja: Poznań
Płeć: mężczyzna
Moto: Z800
Post Re: Jamez Batmobilem w Jugosławii ;) 06.2014
Posileni i pełni emocji polecieliśmy - za wskazówkami naszego nawalonego i zakłopotanego kelnera - w poszukiwaniu wcześniej wspomnianego pomnika Skandenberga do miasta Lezhe na południe. Był lans w mieście, 2 przejazdy w poszukiwaniu, wróciliśmy bez zdjęć pomnika ale za to z pysznym albańskim arbuzem w tailbagu. Lezhe ciekawe - krowy i osły na ulicach prowdzone do domu dziwily tylko nas.
Za to droga raczej mało motocyklowa, ale za to.... zobaczcie sami:

Obrazek

Jeszcze mi się przypomniało, że część trasy do Szkotaru wokół jeziora mam zapisane tak:

Obrazek

Rozwidlenie na górze to dojazd do jeziora - na tej trasie była gleba :/ . O tutaj:

Obrazek

Dodam też tylko że to tylko na mapie wygląda jak droga, miejscami ten dukt to mniej więcej coś takiego:

Obrazek

No dobrze, wracając do dnia w Albanii. Droga powrotna bardzo ciekawa. Zwierzęta na drogach, trochę ciekawych zakrętów, przerw w nawierzchni, wielu ludzi pozdrawiajacych nas i niestety wyładowany telefon, przez co nie mam żadnego zdjęcia. No i przepiękny zachód słońca, do granicy z Czarnogórą dojeżdżamy już praktycznie o zmroku. I tutaj znów wspomnienie sprzed lat: przy granicy pełno koników! myślałem że moje ponad 1100 leków będę musiał zabrać na pamiątkę do Polski, a tymczasem chętnych na wymianę - po prostu jak to się u nas mówi wuchta wiary! do tego przed samym przejściem stoiska z jakimiś owocami, winem i innymi lokalnymi przyjemnościami. Z dziką przyjemnością zacząłem negocjować, bodajże 13,5€ :) Kłóciłem się o końcówkę, finalnie facet wyciągnął gruby portfel i pokazał, że najmniejszy nominał jaki ma to 5€ - czyli tylko papierki. A portfel był jak sądzę wartości niejednego z mijanych na drodze samochodów, widać że to dla nich dobry biznes. Oczywiście sygnety na palcach, złoty łańcuch na szyi, opalenizna, full wypas, jak pod Pewexem! No i pozbyłem się leków, zabrałem do domu 2 monety po 100 na pamiątkę, reszta u konika wymieniona na twardą walutę.

A! Mijamy kilka patroli z fotoradarem, chyba nas ignorowali, co dziwne bo wieść miejska niesie że policjanci w Albanii bardzo lubią rozmawiać z obcokrajowcami i prowadzić krótkie "negocjacje" jeśli chodzi o wysokość "mandatu". Tej przyjemności nie mieliśmy.

Powrót bez deszczu! :mrgreen:

Do Ulcinj wracamy już po ciemku, szybka zmiana ciuchów i lecimy do miasta, w końcu zobaczyć starówkę w normalnej, śródziemnomorskiej atmosferze...

Przyroda od samego początku jest piękna:

Obrazek

A do tego mocno wieje, siadamy nad morzem i świętujemy klasycznie zakończenie dnia - który był pełen emocji, przepięknych widoków, ogromnych zdziwień i niesamowitych wrażeń!

Obrazek

Chwilę po tym zdjęciu, nim zaczniemy jeść zgadnijcie co się dzieje? tak, ten j :cenzura: :cenzura: :cenzura: :cenzura: y deszcz!

Na szczęście mistrz kuchni rekompensuje tę drobną niedogodność bo pada tylko delikatnie, a starówka robi wrażenie (tylko woda w zatoce bardziej brunatna niż w Bałtyku):

Obrazek

Wieczór kończymy w innej knajpie, z muzyką live - niewiasta nie tylko wydaje przepiękne dźwięki z siebie oraz... grzebienia, ale również powoduje fiksację wzroku znaną wszystkim motocyklistom i bardzo niebezpieczną! Dowiadujemy się że śpiewa w lokalnym języku, choć kilka standardów w angielskim również rozbrzmiewa. I tak będąc koncertowanymi, już tylko razem z Grzechem (klasycznie pozostała 2 odpadła) i racząc się lokalnymi specjałami w szkle kończymy dzień w którym nawiedziliśmy Albanię.

Opis tutaj jest dość lakoniczny, ale uwierzcie że mimo że spędziliśy tam w zasadzie niecały 1 dzień, to ilość zdziwień jest - jak mówią politycy - porażajaca! Dodając do tego 3 gleby, przyrodę wszelkich rodzajów, muzykę na koniec no i piwo, wszystkie nasze narządy odpowiedzialne za produkcję hormonów zostały zmuszone do intensywnego wysiłku!

No i zapomniałbym dodać jeszcze 1 ważnej rzeczy. Gdy przekroczyliśmy w ciągu dnia granicę między Czarnogórą a Albanią, była jeszcze jedna gleba - kumpel Hondę postawił i... przewróciła się. Właściwie nie wiedział jak to się stało, ja właśnie odbierałem na kontroli zieloną kartę od celnika, patrzę co się dzieje a on grzecznie podjeżdża na pobocze i się przewraca! Komedia po prostu! a to jeszcze nie koniec, bo następnego dnia dowiadujemy się od dwójki która poleciała do Włoch, że jeden z nich też się położył - stawiał moto na krawędzi asfaltu i ...bam! Ten dzień został mianowany glebodniem - w sumie 4 gleby jednego dnia! (a następnego drugi z kumpli którzy polecieli na Włochy leżał, ale już tak poprawnie jak się należy, znaczy na zakręcie; na szczęście również niegroźnie).

A tak wyglądał koncert:

Obrazek

Kolejnego dnia ruszamy na północ, czyli geograficznie już w stronę domu. Teraz zaczną się poważniejsze przygody!

Jeszcze na koniec dodam, że tego dnia termometry wokół jeziora pokazywały ponad 30 st.C.

_________________
GS500 -> SV650S K3 -> Z800 Batmobile


5 lip 2014, o 21:35
Zobacz profil
SV Rider

Dołączył(a): 16 maja 2010, o 16:37
Posty: 1240
Lokalizacja: Poznań
Płeć: mężczyzna
Moto: Z800
Post Re: Jamez Batmobilem w Jugosławii ;) 06.2014
Mimo że nie przewidywaliśmy co się stanie w kolejnych godzinach, tym razem śniadanie typowo lokalne:

Obrazek

Cewapce i lokalna kiełba dały dużo mocy! Na szczęście, bo byłoby cieńko...
Prognozy mówią o... jak myślicie? no właśnie, dlatego rezygnujemy z wizytacji w Kotor, planujemy dotrzeć na Makarską Rivierę i tam się zamelinować i planować dalej. Jest już chyba czwartek, więc czas planować powrót do domu...

Ruszamy "na sucho". Na starcie prawie zabładziłęm, ruszałem ostatni i byłem przekonany że wiem dokąd jechać i inni ruszyli - tyle że oni czekali na mnie w innym kierunku. Staję w korku w mieście, za mną rusza misja pościgowa w osobie Misia na Zephyr'ze, którą na szczęście dostrzegam w lusterku. Chcąc nie chcąc zawracam na zakasie, obok stojącego policjanta :hahaha: , chwilę potem zakręt w prawo pod prąd i ruszamy już "po bożemu" 20 minut po czasie gdy wszyscy prócz mnie byli gotowi...

Na trasie szybko się rozjeżdżamy na 2 dwójki, tym razem nie chcemy objeżdżać Boki Kotorskiej tylko przeprawić się promem, żeby oszczędzić nieco czasu. Czyli planujemyże dotrzemy tutaj:
Obrazek

Tyle że po drodze Grzechu stwierdza że zna lepszą drogę, skręca między autami, ja tego nie zauważam i lecę prosto no i zostaję sam. Na szzcęście 2 pozostałych kumpli dojeżdża po chwili, ustalamy że jedziemy w jego ślady skracając sobie drogę - według mapy. Tyle, że Grzechu ustawia nawgację na Kotor, bo sobie ubzdurał że to ten kierunek :wtf: Prawie kłótnia przez telefon, ustalamy że widzimy się na przejściu w Herceg Novi.

Wjeżdżamy do Tivat i... oberwanie chmury. Właściwie muszę powiedzieć że kompletnie nie czuliśmy się zaskoczeni, bardziej by nas dziwiło gdyby nie padało. Tyle że tym razem to nie pada, to po prostu napierdala z nieba jakby ktoś wiadrami lał! zatrzymujemy się pod pierwszym możliwym zadaszeniem na stacji benzynowej, niestety niebo nie wskazuje żeby to było coś przejściowego - chmury jak okiem sięgnąć do odległych gór na północy! :mlotek:
Prognozy mówiły, że na linii gó jest granica deszczu, a linia gó to granica z Chorwacją, jeszcze sporo drogi przed nami... Grzechu nawraca się i kaja że pomylił drogę, dojeżdża do nas, oczywiście przemoczony... Przebieramy się w klasyczne na tej wyprawie ortalionowe kondomy i - bardziej na zasadzie wiary niż realnej oceny - zakładając że "mniej pada" ruszamy dalej.

Udaje się nam dotrzeć na przeprawę promową akurat chwilę przed promem, spotykamy kolejnego Polaka - tym razem z Białki Tatrzańskiej. Znów GD, pełen wypas, half-profi, cuchy brandowane jakimś off-roadowym amatorskim teamem. Mówi że przyjechał z ekipą kumpli, ale "lansują sie maszynami za ponad 100 tys. każdy, a zamiast jeździć to chleją każdego dnia i się ch...om dupy nie chce ruszyć, więc jadę sam".
Batmobil na promie zachowuje się grzecznie, tak dokładnie:

Obrazek

Czy wy również dostrzegacie jakiego sexapealu dodają Zetowi błyszczące delikatnie krople rosy? a żeby je ch...!

Smagani przepięknymi letnimi kroplami wody które bardzo eklektycznie napierdalają ze wszystkich stron i dostają się zarówno pod kask jak i tam, gdzie wilgotno powinno bywać w nieco innych sytuacjach, docieramy do granicy - z wiarą że za chwilę wjeżdżamy do mamusi Unii... jakże się myliliśmy!

_________________
GS500 -> SV650S K3 -> Z800 Batmobile


5 lip 2014, o 22:12
Zobacz profil
SV Rider

Dołączył(a): 16 maja 2010, o 16:37
Posty: 1240
Lokalizacja: Poznań
Płeć: mężczyzna
Moto: Z800
Post Re: Jamez Batmobilem w Jugosławii ;) 06.2014
No więc (od czego się zdania nie zaczyna) w przepięknych, wilgotnych okolicznościach przyrody dojeżdżamy do granicy celnej UE. Standardowy zestaw narzędzi celników wygląda dość amatorsko
Obrazek

W następnych godzinach naszego pobytu na ziemi niczyjej widzimy, jak chłopaki potrafią rozkręcić klapę silnika Jeepa i wykonywać różne inne ciekawe zabiegi w poszukiwaniu zapewne "original Phillip Morris" etc.

Kontrola dokumentów bardzo sprawna - ppierwsza osoba pokazuje, reszta na machnięcie ręki. Zjeżdżam na pas międzygraniczny (to chyba ziemia niczyja?) pod drzewo, nasz kochany deszczyk nieco mniejszy i widzę że Misiu Zephyra pcha od kontroli w moim kierunku. Myślałem, że chce na paliwie oszczędzić...

Emerytowane Kawasaki (19-lat) stwierdziło najwyraźniej, że lepiej mu jest w Czarnogórze niż w UE i za zadne skarby nie chce odpalić. Ponieważ wśród nas sami zaawansowani mechanicy motocyklowi, którzy mają o elektryce pojęcie takie że "prund musi być żeby działało" pierwszy pomysł to telefon do znajoomego elektryka, co należy sprawdzić. Tyle że właśnie dziś jest czwartek, TEN czwartek w którym w naszym kochanym kraju wszyscy udają że się nie wstydzą i latają za księdzem oddajac pokłony, a w międzyczasie planując wakacje i wieczorne chlańsko, więc mechanicy też telefony z południa Europy mają w głębokim poważaniu. Cóż, w deszczu dość ciężko podnosić siedzenie żeby ocenić stan elektryki, z celnikami dogadujemy się że możemy zająć jeden z pasów na przejściu, który jest zadaszony - takie mam skojarzenie z innym klasykiem "Polish guys invades Montenegro" if U know what I mean... :> - w każdym razie zaczynamy okupację pasa granicznego i tego dnia kilkanaście razy przekraczamy granicę miedzy pasem międzygranicznym, a Czarnogórą - wystarczy zrobić 2 kroki :)

Obrazek

We względnie lepszych warunkach docieramy do bezpieczników - wywalony główny z nich. "Misiu, masz zapasowe?" "A co to są bezpieczniki?" Ta dyskusja oddaje poziom naszego zaawansowania. Misiu ma zapasowy, standardowo jest w skrzynce z pozostałymi, wkładamy go i... natychmiast wywala :razz2: . Pozostaje nam sprawdzić od czego jest zwarcie, włożyć kolejny i... no właśnie, 19-letnia Kawa ma bezpieczniki jak w Maluchu, pozostałe 3 maszyny to już nowsze modele gdzie są o połowę mniejsze...
Na wysokości zadania stają Czarnogórscy pogranicznicy. Zainteresowanie naszym problemem powoduje lekkie wydłużenie kolejki na przejściu, sam komendant nam doradza, oczywiście każdy z nas zna się najlepiej i wie. Wie co się dzieje, ale nie jak temu zaradzić stojąc 2 tys. km od domu, bez warsztatu za rogiem.
Chłopaki w mudnurach dzwonią po "najlepszego specjalistę elektryka od pojazdów w okolicy" - gość akurat poza terenem, ale przyjedzie jekiś mechanik.
Piszę teraz w skrócie, jak się możecie spodziewać to nie jest tak że celnicy mają listę telefonów na któej jest napisane "awaria polskiego motocykla w Boże Ciało - dzwoń na 112 to przyjedzie Eugeniusz". To już będzie z 2 godzina... Ale w sumie ich uczynność jest niesamowita - mogli przecież powiedzieć że to nasz problem, a przejęli się i cały posterunek poruszony :)
Dociera mechanik który szuka problemu. Zaryzykuję stwierdzenie, że jest takim elektrkiem jak i my ;) Wkłada kolejne samochodowe bezpieczniki a te oczywiście po kolei się przepalają. Super zabawa w "a może tym razem się uda" :D Ale uwierzcie że do śmiechu nam kompletnie nie było...

Właściwie to pozostaje się już tylko uśmiechać, jest ok. 16:30 a my w czarnej dupie...

Obrazek

Po kolejnych kilkudziesięciu minutach dociera kolejny czarodziej - tym razem elektryk. Podobno "teraz to macie już najlepszych specjalistów w okolicy" a ten naprawia elektrykę na skuterach oraz statkach pełnomorskich, jest nadzieja że uda się z motocyklem... Szczególnie że taki wiek pojazdów w tym kraju to norma, tak się pocieszamy. I na szczęście nie mylimy! Diagnoza: regulator napięcia do wymiany! i teraz wystarczy tylko pojechać w deszczu do jakiejś miejscowości, znaleźć sklep z elektryką otwarty o godzinie 18, kupić regulator napięcia do Kawasako Zaphyr i możemy jechać dalej. Czy nie brzmi optymistycznie? :mur:

Ponieważ scenariusz z poprzedniego zdania był możliwy do zrealizowania mniej więcej z takim samym prawdopodobieństwem jak to, ze poprosimy wujka Putina zeby rozgonił tlenkiem sreebra chmury nad nami żeby choć się poopalać, elektryk-magis spina przewody na sztywno i przekazuje, że "do Dubrownika dojedziecie, ale nie włączać świateł. A tam jest ze 30 warsztatów motocyklowych." Taki malutki szczególik uchodzi jego uwadze, ponieważ jak większość Czarnogórców jest muzułmaninem - wjeżdżamy d katolickiej Chorwacji, jest Boże Ciało...

Ruszamy po chyba 3h do posterunku chorwackiego, ta "ziemie niczyja" ma ze 2 km. Ale w końcu jedziemy!
Docieram pierwszy, szybko przejazd przez granicę, zjeżdżam pod chroniący przed romantycznie siąpiącym się z nieba j...ym deszczykiem daszek na parkingu i... nie widzę nikogo za mną. Szybki telefon do Grześka o co c'man i... Zephyr zgasł :bojesie:
Nie będę cytował co wówczas usłyszał stojący obok mnie Batmobil.
Emeryt został dopchnięty do odprawy, ruszył na zapych i pojechał! ale tylko kolejne 2 km, znów zgasł... Teraz to już tylko płakać pozostało, jesteśmy w lesie, na zakręcie pod górkę, czarna dupa! Przytomine Grzesiek pyta czy podnosząc bak, chłopaki nie zdemontowali wężyka od paliwa ... bingo!
Ruszamy w kierunku Dubrownika szukać pomocy. Dzwonię jeszcze do Matejatora do Polski jak to właściwie jest bez regulatora - czy aku się ładuje, czy też tylko bierzemy z niego prąd i Zaphyr pojedzie tak daleko jak aku pozwoli? Nasza dyskusja prowadzi do wniosków że lepiej zapytać elektryka :)

Tak więc jesteśmy w Chorwacji, z uszkodzoną jedną maszyną, z bodajże 3h spóźnieniem, mokrzy, wqrwieni.... eeee... ale za to w przepięknych okolicznościach przyrody! no i nasz kochany deszczyk który nam towarzyszył ostatnie dziesiątki km stwierdził że już nie musimy rosnąć i zatrzymał się na linii gór. Uff...

_________________
GS500 -> SV650S K3 -> Z800 Batmobile


5 lip 2014, o 22:52
Zobacz profil
SV Rider

Dołączył(a): 16 maja 2010, o 16:37
Posty: 1240
Lokalizacja: Poznań
Płeć: mężczyzna
Moto: Z800
Post Re: Jamez Batmobilem w Jugosławii ;) 06.2014
Suplement do poprzedniego posta: za usługę zapłąciliśmy 10€. Czarnogórscy celnicy na odchodne mówią nam, że mamy szczęście że nie trafiło się nam to po stronie Chorwackiej, bo byśmy poszli w skarpetkach (generalnie że byłoby drogo i nie chcieliby pomóc).

Właściwie już nie wiem dlaczego, ale Dubrownik mijamy i lecimy dalej szukać pomocy. Zajeżdżamy do przydrogowago warsztatu moto - jest po 18, nieczynny. Pytamy chłopaczków na parkingu obok jakiegoś spożywczaka gdzie możemy znaleźć jakiegoś magika, wysyłamy jendego kumpla we wskazane miejsce, nieczynne...
Ci sami chłopacy wsiadają do starej BMW i każą jechać za sobą. Lecimy, skręcamy w jakąś wąską uliczkę, ostry podjazd i znajdujemy się nagle w bardzo tajemniczym miejscu...

Obrazek

Mieszka tu jegomość koło 60-tki, z dwoma synami koło 30-tki,a w jego garażu :bojesie: :bojesie: :bojesie:

Obrazek

Obrazek

Przykryte białymi prześcieradałami 4 antyki! wszystko na chodzie, roczniki '80 i '84.... CUDA! Facet jeździ nimi, to BMW ma bodajże 50 KM :)
Obok stoi też V-Strom syna, który szczęśliwie zna angielski (tzn. syn :) ), choć po Chorwacku już łatwiej niż w Albanii. Do tego chłopaki mają jeszcze jakiś tajemniczy skład innych maszyn, mówią że może znajdą regulator kór będzie pasował - od jakiegoś skutera. Jeden z synów znika a my tymczasem podziwiamy to co w garażu i na migi z "Szefem" dogadujemy się. Z drzwi garażu widok na pętlę adriatyku, po której poginają różne pojazdy (niestety zdjęcie nie oddaje tego :( ). Połamana felga na ogrodzeniu to pozostałość po Aprilii na któej zginął przyjaciel ojca....

Obrazek

Wraca syn. "You are lucky!"

Obrazek

I właśnie gdy debatujemy jak przymocować radiator od skutera do motocykla... zaczyna padać deszcz! :mur: ;( Dodam że godzinę wcześniej, gdy tu zajechaliśmy, ściągnęliśmy ortaliony, bo pogoda wyglądała na motocyklową...

Cena.
2h pracy. Nieoczekiwani "goście" w świąteczny dzień. Szukanie regulatora. Znalezienie na jakimś swoim sprzęcie. Przekazanie obcym osobom. Montaż.

- "So how much do we pay"
- "we are all motorbikers. Have a good trip!"

Nawet teraz pisząc to się wzruszam, serio.


A w kontekście komentarza czarnogórskich celników: Chorwaci bardzo nas lubią, wzorują się na nas w kontekście wejścia do UE i transformacji z socjalizmu, podziwiają. Ten komentarz pokazuje, że wojna była całkiem niedawno... na szczęście to nie opowieść na ten temat, więc nie będę zasmucał innymi poiązanymi wątkami.

Decydujemy że nie szukamy noclegu tutaj, ale lecimy dalej - ile damy rady. Ilośc emocji która się zgromadziła, chęć ucieczki przed deszczem, zbliżający się zmrok i brak piwa ;) powodują, że z Grześkiem dalszą drogą Via Adriatica traktujemy jak Isle of Man TT , gdy tylko po kilkunasu minutach przeganiamy deszcz. Jadąc pierwszy decyduję że zatrzymujemy się w Tucepi - byłem tam kiedyś na wakacjach, z chęcią "stare śmieci" odwiedzę. Zapomniałem tylko, że to miejsce wypoczynku bardziej rodzinne niż do zabawy, trzeba było ciągnąć do Makarskiej.
Docieramy do Tucepi, Grzesiek czeka na 2 pozostalych przy drodze, ja zjeżdżam do miasta szukać noclegu, jest grubo po 22, ciemno. Przejazd nadmorską promenadą jak zwykle w takich przypadkach doładowuje ego - +10 do lansu :> :mrgreen:

Znajduję "jakiś" nocleg, jedno z pomieszczeń to sypialnia w której sterowane pilotem oświetlenie zmienia kolory w rytm.... no może nie będę moimi skojarzeniami epatował, w każdym razie jest dość "specyficznie" :] Warunki do spania w nocy wyglądają na dużo lepsze niż w MNT a nawet w Baśka Voda kilka dni wcześniej. Z balkonu słychać że blisko morze. Krótkie negoacjacje (w końcu z Poznania jesteśmy) - jest i dobra cena, lecę po chłopaków. Minęło z pół godziny, dojeżdżają, kolejne +20 do lansu bo w grupie ;)
Rozpakowujemy się, już bez mycia lecimy coś zjeść, bo pora późna, koło 23, różnie może być. Nie mylimy się, większość kanjp - jak to w rodzinnym kurorcie - właśnie się zwija. Na szczęście nie wszyscy. No i klasyczne zakończenie dnia, znów pełnego emocji, tym razem więcej przekleństw, fajek i innych bluzgów...

Obrazek

NIe pamiętam dokładnie co się potem działo, w każdym razie wracam znów z Grześkiem i jakimiś nowymi znajomościami :)

_________________
GS500 -> SV650S K3 -> Z800 Batmobile


Ostatnio edytowano 5 lip 2014, o 23:35 przez Jamez, łącznie edytowano 2 razy



5 lip 2014, o 23:11
Zobacz profil
Mister SVforum 2014
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 11 lip 2010, o 20:17
Posty: 2100
Lokalizacja: Chodzież
Płeć: mężczyzna
Moto: VFR 800X Crossrunner
Post Re: Jamez Batmobilem w Jugosławii ;) 06.2014
A można było przekładać ako co jakiś czas, do motocykla ze sprawnym regulatorem i bezstresowo szukać ratunku ;)

_________________
Byle dalej, byle w przód, absolutnie, absolutnie. Fa fa fa fa fa fa fa fa fa ra fa fa. Fa fa fa fa fa fa fa fa fa ra fa fa....


5 lip 2014, o 23:31
Zobacz profil
SV Rider

Dołączył(a): 16 maja 2010, o 16:37
Posty: 1240
Lokalizacja: Poznań
Płeć: mężczyzna
Moto: Z800
Post Re: Jamez Batmobilem w Jugosławii ;) 06.2014
Plastic, spróbuj włożyć aku z 10 letniego motocykla do rocznego... jeśli się nie mylę to różnica trochę taka jak z bezpiecznikami ;)
Do tego jesteśmy obładowani tailbagami, kuframi itp - u mnie wyciągnięcie aku to zdjecie siedzenia.
Do tego deszcz.

Następnym razem zadzwonię do Ciebie o pomoc :mrgreen:

_________________
GS500 -> SV650S K3 -> Z800 Batmobile


5 lip 2014, o 23:37
Zobacz profil
SV Rider

Dołączył(a): 16 maja 2010, o 16:37
Posty: 1240
Lokalizacja: Poznań
Płeć: mężczyzna
Moto: Z800
Post Re: Jamez Batmobilem w Jugosławii ;) 06.2014
Budzę się rano od szumu morza. Wychodzę na balkon, sprawdzić gdzie właściwie znalazłem ten nocleg. Patrzę a tu...

Obrazek

W tym momecie już wiedziałem, że to nie była ostatnia noc w Tucepi! :piwo:

Cóż robić w takim pięknym dniu? 2 kolegów decyduje, że ... jadą do Bośni. Misiu od Zephyra niechętnie, bo jest bardzo zmęczony - przede wszystkim emocje no i pewnie poczucie że "przez niego" wszyscy nieco w dupę dostaliśmy, ale myślę że nie chciał nas - tzn. mnie i Grześka - obciążać czekaniem na niego, więc razem z kumblem na CBFie z rana rozliczają się z właścicielką, ustalają że my zapłacimy tylko za 2 osoby a nie cały apartament i ruszają w kierunku Sarajewa. Ja z Grzechem decydujemy że dziś grzejemy dupy na miejscu - plaża, słońce, piwo, dziwki... a przepraszam, po piwie miał być odpoczynek ;)

Żegnamy chłopaków, ale długo nie zagrzaliśmy na miejscu :) Wsiadamy na konie i lecimy: najpierw 50 km w stronę z której wczoraj przyjechaliśmy - nie mogliśmy sobie odmówić pokonania tej trasy raz jeszcze, sami zobaczcie!!

Obrazek

Potem lans w Makarskiej, kawa, lody, podziwianie przyrody jak na emerytów przystało :>

Obrazek

No i co na koniec dnia? tradycji musi stać się zadość! Zaczynaliśmy jak może ktoś zauważył od 8, teraz są 2...

Obrazek

_________________
GS500 -> SV650S K3 -> Z800 Batmobile


5 lip 2014, o 23:52
Zobacz profil
SV Rider

Dołączył(a): 16 maja 2010, o 16:37
Posty: 1240
Lokalizacja: Poznań
Płeć: mężczyzna
Moto: Z800
Post Re: Jamez Batmobilem w Jugosławii ;) 06.2014
Dzień ostatni. A właściwie to przedostatni zależy jak na kalendarz patrzeć.
Pisałem już, że wyjazd obfitował w emocje. Były Czeszki, Polki, krew na stopach, taniec na plaży, niespodziewani mężowie, chłodne Chorwatki, mechanicy, celnicy, słońce, zwierzęta, celnicy (hmm... właśnie sobie uświadomiłem że nie było celniczek!) a czasami bywało że i deszczyk pokropił dla schłodzenia ciała i duszy.... ostatni dzień to właściwie już spadek emocji, przecież co się może wydarzyć? wstajemy ze spokojem z rana, śniadanie "na mieście" tym razem nie jest planowane - chcemy zjeść coś w trasie. Za chwilę się dowiecie, że dzięki Montanie nie padłem z głodu :mrgreen:
Jakże się myliliśmy...

Ale do rzeczy.

_________________
GS500 -> SV650S K3 -> Z800 Batmobile


5 lip 2014, o 23:58
Zobacz profil
SV Rider

Dołączył(a): 16 maja 2010, o 16:37
Posty: 1240
Lokalizacja: Poznań
Płeć: mężczyzna
Moto: Z800
Post Re: Jamez Batmobilem w Jugosławii ;) 06.2014
Następnym razem przyjrzę się dokładniej, czy celniczek czasem nie ma...

Właściwie co ciekawego może być w powrocie do domu? ja zawsze prawie ryczę po drodze - nie dlatego że nie lubię swojego miejsca na ziemi, ale jakoś tak się szybko emocjpnalnie uzależniam od towarzystwa, miejsca, okoliczności, szczególnie bolesne są powroty ze zlotów forumowych. Tak osobista dygresja, żebyście wiedzieli że Was ktoś kocha :mrgreen: ;)

Z Grześkiem mamy wspólny feeling, czy jakby to nazwać - nadajemy na tych samych falach - więc decyzja może być tylko jedna. Zakrętów było zajedużo, teraz do domu grzejemy jak się tylko da! Albo na raz do Polandii, albo śpimy w Rzeczy, planujemy - mimo że to w sumie kilkastet km więcej - lecieć przez okolice Berlina i od tej strony do Posen wjechać. Wszystko po to aby jak największą część drogi autostradami pokonać.

Jednym słowem: dziś jest dzień pałowania :) Nie ukrywam: lubię. Batmobil kocha wysokie obroty. (Mój laryngolog mówi że moje uszy nie, ale przyjmuję za aksjomat że się nie zna i mówi tak żebym do niego częściej przychodził, bo fajny facet jestem po prostu...).

Ruszamy z Rucepi po 8 rano. Tło jest takie: Grzesiek na Triumph Tiger, wyposażony we wszystko, myślę że gdybym o lutownicę zapytał, to też by miał... tak więc nawigacja, mapy papierowe,trasa w głowie... Ja jestem leserem, wiem że z takim geniuszem w parze jadę więc mam wszystko w pompie, z bardzo życiowo przydatnego założenia wychodżę które brzmi: "jakoś to będzie", co do tej pory nie spowodowało mojej śmierci ani z głodu, ani w innej katastrofie, mimo że niektóre życiowe decyzje są z kategorii "livin on the edge" (btw. bardzo fajny przebój Aerosmith, polecam :) )
Tak więc w stosunku do Grześka i wyposażenia które posiada, moje jest, określiłbym to "wręcz przeciwne". Bieda z nędzą. Ale za to ile zapału i jaka ułańska fantazja! (nie napisałem, że wieczór wcześniej niestety nieskutecznie namawiełem 2 całkowicie wytatuowane słowianki - narowodowość nieznanan z powodu używania języka angielskiego - na piwo. Trzeba było iść w kasku, bez twarzy byłoby łatwiej... A czy w wspomniałem że z poznanymi Czeszkami rozmawialiśmy polsko-czesko-anigielsku? tzn. ja z Grześkiem po angielsku, bo one polskiego nie rozumiały, za to rozumiał angielski, ale nie potrafiły w nim za dobrze mówić, więc mówiły po czesku. A ten z kolei my rozumieliśmy. Bardzo interesujące pile do badań lingwistycznych, czyli takich dotyczących języka, który w takich okolicznościach nocno-plażowych przydał się, jako jeden z najsilniejszych męśni posiadanych przez homo sapiens ;P )

Poza tłem to ja mijam zjazd na autostradę, bo Chorwaci mają głupi zwyczaj informowania że sutostrada prowadzi do kolejnej miejscowości przez którą prowadzi (nazwa mi obca) a nie miejsca docelowego, jak np. Zadar czy inne stolice w stylu Zagrzebia... Więc wiedziony instynktem i pamięcią z ostatniej wizyty w Tucepi, gdy autostrada kończyła się kilkadziesiąt km dalej, schodzę na złą drogę ;)
Nawrócenie następuje, gdy po kilku km brakuje mi w lusterku Grześka. No nieeemożliwe żeby za mną nie nadążył! Trochę inteligencji jednak włączonej pozostało, pomyślałem, zatrzymałem się i zawróciłem. Grzechu też ynteligentny jest, pomyślał że aż taki głupi to ja nie jestem żeby jechać dalej gdy go nie widzę, a przed nami 2 tys. km do domu i mieliśmy jechać razem, a ja nie mam mapy, nawigacji a i świadomość trasy jest mniej więcej taka że "na północ". No więc czekał. I się doczekał, bo przecież jak napisałem z całkowitym głupkiem nie jechał.

Zapomniałbym ostatniej fotki z Makarskiej Riviery. Pożegnianie z morzem...'

Obrazek

No i ruszyliśmy.

Co mógłbym napisać ciekawego o jeździe po autostradzie w Chorwacji? może to że NIE PADAŁO? bo to w kontekście całego naszego wyjazdy była niespotykana nowość warta odnotowania!
Tak nieciekawie było aż ze 45 minut, po któych nagle... Grzesiek zniknął z mojego lusterka. Pomyślałem że może ilość płynów, chęć zapalenia badź inne fizjologiczne przyczyny go zatrzymały, zjechałem kawałek za miniętym właśnie zjazdem na pobocze, awaryjne w Batmobilu odpalone, klara zaczyna z nieba przypiekać, chwilę czekam a w końcu dzwonię.
- "Tiger zgasł. Zobaczyłem w lusterku chmurę dymu i zgasł. Nie wiem co jest grane. Stoję na autostradzie i zaraz mnie :cenzura: :cenzura: :cenzura: "

yyyy......

To jest taka sytuacja, w której masz 2 myśli:
- pierdolę, lecę dalej, mam do domu 2 tys. km
- qrw... gdzie jest najbliższy zjazd i jak mogę pomóc?

Ustalamy następujący scenariusz:
- czekam
- Grzechu najpierw dokonuje profesjonalnych oględzin, próbuje zmartwychwstać trupa a równocześnie dzwoni na Assistance (bo co mu w sumie pozostało)
- czekamy na doagnozę Assistance, które przecież przyjedzie w kilka minut, no nie? bo przecież porządna, brytyjska firma, motocykl na gwarancji, assistance musi być full profi!

Czekam.

Czekam.

Nie jestem z natury cierpliwy, dzwonię po kwadransie i przekazuję że jadę do najbliższej stacji benzynowej i zobaczymy co dalej.
Grzechu pyta czy mógłbym mu przywieźć fajki. Nie palę od lat nie nie lubię. Odmawiam. Wymyśla że mu się woda kończy a klara wali. A przy okazji mogę te fajki też...

Jadę kilkadziesiąt km dalej. Uświadamiam sobie że:
- nie mam mapy
- Batmobil nie ma złącza do łądowania telefonu
- telefon jest tak nowoczesny, że gdy uruchomię nawigację to może do granicy Chorwacji bateria da radę, późnie pozostanie jazda na węch, za swojskimi, polskimi zapachami
- w sumie to jedyne miejsce gdzie mogę trzymać moją mapę-telefon to kieszeń wewnętrzna
- mogę kupić mapę, ale włożyć ją raczej tylko do tailbaga
- generalnie jest gnój...


Tak sobie czekam co będzie dalej...

Obrazek

_________________
GS500 -> SV650S K3 -> Z800 Batmobile


6 lip 2014, o 00:58
Zobacz profil
SV Rider

Dołączył(a): 16 maja 2010, o 16:37
Posty: 1240
Lokalizacja: Poznań
Płeć: mężczyzna
Moto: Z800
Post Re: Jamez Batmobilem w Jugosławii ;) 06.2014
W osobnym poście bo to już finał...

Ostatecznie muszę przyznać, że jestem kawałem gnoja. Analiza za i przeciw wykazała to, co powiedziałem po godzinie postoju (assiatance nie odzywa się, mają oddzwonić ale jakoś niemrawo im idzie): nie jestem w stanie Ci pomóc. Jedyne co mógłbym zrobić to posłuchać co mówi laweciarz - a on pewnie powie żeby zapakować się na lawetę. Nie żal mi że Ci się chce palić. Oszczędzaj wodę.

Wiem że to nie jest miłe. Ale niestety prawdziwe. (Z wodą miałem największy moralny dylemat, ale mapa pokazywała że musiałbym objechać w sumie z 80 km, więc szansa że dojadę przed assistance była niska).

Ruszam ok. 10 zostawiając Grześka na pastwę Assistance... o losach tego wątku napiszę na końcu.

Muszę przyznać, że perspektywa 2 tys. km w samotności nie sprawiła mi żadnego problemu. Wręcz powiedziałbym, że bardzo mi odpowiadała. Telefon przestawiony w tryb energy save, z tyłu głowy potrzeba kupienia papierowej mapy gdy tylko zabłądzę po raz pierwszy (a nie miałem wątpliwości że tak się stanie).
No i autostrada na północ. W następnym maratonie chyba wystartuję na samym końcy, świadomość że mijasz właściwie wszystkich jest bardzo podbudowująca :) Przez całą, kilkunastogodznną podróż, nie odczułem znużenia czy senności! nie sądziłem, że adrenalina może działać przez tyle czasu!

O losach Grześka napiszę później.

Przyznam, że już nie jestem pewien gdzie zjadłem pierwszy posiłek. Na Monte zawsze można liczyć!

Obrazek

Chyba byłoto w pobliżu granicy ze Słowenią, w każdym razie już poza chorwacką autostradą. Przy okazji krótka porada. Autostrada (jeśli mnie pamięć nie myli, to Chorwacja ma tylko jedną :) ) jest płatna, są bramki 2 rodzajów: "manualne" gdzie można płacić gotówką oraz automatyczne, gdzie da się tylko i wyłąćznie kartą, bezobslugowo. Rozjazd na te 2 rodzaje bramek jest kilkaste metrów albo nawet km przed nimi - są wyraźne oznaczenia. Na motocyklu oczywiście wygodniej na automacie, płaci się kartą, lepiej to niż szukać portfela, wyciągać gotówkę itd. Więc na nie zjechałem. Ale jadąc czułem się zakłopotany - prawie nikt obok mnie nie jechał! wszyscy pojechali na "manualne"! miałem taką myśl że coś porąbałem i za chwilę wyrzuci mnie do Zagrzebia zamiast na Maribor...
Kilka stanowisk pustych, podjeżdżam, płacę, kawałek z boku jadą cały czas ludziska autami do bramek "manualnych", zjeżdżam i gfzeję do przodu i nagle... po lewej stronie pojawia się korek! do bramek manualnych ma ze 2 km! a na moim pasie pusto... Czyli jeśli jedziecie do Chorwacji to proszę się kierować do bramek automatycznych gdzie płaci się tylko kartą! (a ten korek to zapewne przez nieufnych Niemców oraz skąpych Polaków, którzy chcieli wydać ostatnie kuny ;) ).


Teraz już emocji nie będzie, choć na trasie były bo obrotomierz dość wysoko się kręci... Dodam tylko, że na trasie do domu było 8 tankowań B)

Lecę przez Słowenię, a więc złodziejska winieta potrzebna - inaczej niż w Austrii, Słoweńcy sprzedają 7 dniowe, a dziś jest właśnie 8 od wyjazdu. Wchodzę do przemiłych dziewczyn przy granicy, informują mnie że niestety muszę poczekać ok. kwadransa, bo w 1 kasie nie mają motocyklowych, a w 2 koleżanka cośtam robi i nie może na razie mi sprzedać. Naturalnie pytam jakie są szanse, że mnie zatrzyma ktoś a mam winietę której ważność skończyła się wczoraj - szanse są przez dziewczyny o pięknym uśmiechu oceniana na 150€ . Podejmuję ryzyko, bo żal mi tego kwadransa :mrgreen: .

W związku z powyższym Słowenię muszę opuścić jak najszybciej się da, mimo braku autostrady w jakieś 20 minut jestem a Austrii. Kocham Cię Batmobilu!
Österreich to oaza spokoju. Kupony do WC, wursd und Wiedeń do którego wjeżdżam ciągnąc za 2 motocyklami na polskich blachach, licząc że przecież będą do Polski zmierzali... niestety ląduję w centrum miasta! ale nie ma tego złego - paliwo na BP w mieście tańsze o 0,2€ na litrze! tyle że z miasta muszę wyjechać w kierunku - no właśnie, podług mapy za chwilę (o czym poniżej) podejmuję decyzję że lecę na Znojmo, Pragę, potem wpadam w Goerlitz do Polandii, tam tnę do A4, stąd na S3 do A2, a z A2 do domu to mam po dojechaniu do Posen jakieś 5 minut.
Ruszam powoli i...słyszę niepokojący, miarowy szum z podwozia! Qrw.... łożysko z przodu?!? bo bez jaj! :omg:
Właściwie nie mam dużego wyboru, jestem już w EU, więc jeśli Batmobila coś poważnego dopadnie, to jeden ten, no, znaczy wszystko jedno. Wtedy podjąłęm decyzję

(taki wtręt: jeśli ktoś czeka na kolejne zdjęcia, to będą jeszcze tylko 2, do tego nieciekawe)

Co najlepiej pomaga na szum z podwozia? Chyba to opatentuję, bo organoleptycznie stwierdziłem że... wiatr! Na autostradzie szum ustał! (w zzasadzie został zagłuszony, ale uspokajałem się że już nie słychać. A stopery w uszach potwierdzały że nie słyszę!)

Jadąc bardziej na azymut niż według mapy w telefonie, która miała poziom dokładności rosyjskiej nawigacji satelitarnej po kolejne awarii na orbicie, trafiłem na właściwą drogę. I szczęśliwie dotarłem do kraju naszych - nielubioących nas - południowych sąsiadów. Znojmo.

Dlaczego wydawało mi się że do Pragi będzie autostrada? Dawno tak przepisowo nie jechałem.

Posiłek.

Niestety nie mogę zareklamować zaczarowanego miejsca, w którym zdecydowałem się - będąc jedynym klientem - coś wszamać. A było warto:

Obrazek

Do tego co widać była - w końcu ze zrozumieniem obsługi - herbata, a wszystko pomieściło się w... 20 PLN! Kocham Was Pepicki! Do Pragi zostało z 200 km i... nie pada! Matejator donosi z Poznania że leje, świnia jest, chcem mi chyba zepsuć dobrą zabawę takim prognozami ;) ;)

W zajeździe jest jakieś muzeum, które trafia a moje gusta. Flagi z okazji iluśtamlecia socjalistycznej partii Czechosłowacji (młodzież - zapamiętać, było takie państwo!); towarzystwo przyjaźni czesko-radzieckej; ordery przodowników pracy... posiłek od chyba małżeństwa które razem z 300 kg miało, ale za to jaki smak....mmmm....
Pani mówi że do Pragi są jakieś objazdy i że ok.200 km zostało. Ruszam dalej.

Praga
Pierwszy raz w życiu jadę przez Pragę nie zagląając na starówkę. Brzydkie to miasto. Utwierdza mnie w przekonaniach że:
1) Warszawa jest o rząd wielkości ładniejsza (wiem, jako Poznaniak właśnie dokonałem coming-out-u)
2) Czechy są generalnie kilkanaście lat za nami. Bardziej niż u nas pachnie socjalizmem
.

Pewnie wypadałoby dla lekkości czytania jakieś zdjęcie wrzucić? niech Wam będzie, nie dam się prosić, especially for you, jak mówił albański klasyk:

Obrazek
Tak wyglądała Praga o 21:03.
Trochę mi do domu jeszcze zostało....

Nie będę Was już katował opowiściami o 8 tankowaniach, spotkanym gościu Austrii który jechał do chłopaka w Czechach, Szczerbatym Czechu pod Pragą który mnie ostrzegał, że w Pradze policja ma weekend nastawiony na "motoriczków" czy jakoś tak, pani którą obudziłem na stacji BP, pustej autostradzie, pomyleniu drogi w Rzeszy i tym jak błądziłem po Goerlitz żeby trafić na A4... i tak już długo zanudzam.
Powiem tylko jedno, że ten :cenzura: :cenzura: :cenzura: :cenzura: :cenzura: :cenzura: deszcz dopadł mnie ponownie zaraz po przekroczeniu granicy Polski! Na szczęście już od Pragi byłem w kondomie, bardziej z powodu temperatury przed którą mnie chronił.
Na A4 w sumie było mi już wszystko jedno. Grubo po północy zjechałem na S3, wcześniej witając Polskę widokiem miejsca, z którego ruszaliśmy kiedyś na narty w Alpy Francuskie:

Obrazek

A w Bartoszycach (chyba, bo nie jestem pewien) wybrałem złą drogę i musiałem wracać. Później spotkałem kilka przemiłych sarenek na drodze i obok, na szczęście nie chciały się bliżej zapoznać, ale też kompletnie ignorowały dźwieki Batmobila, co niestety nie wróży im słodkiego, dobrego życia.

W domu o 1:50
Prócz rodziny, czekał przyjaciel. Myślałem że padnę ze zmęczenia, a tymczasem impreza zakończyła się gdy sądziedzi po bułki biegli do sklepu w zmierzwionych włosach, myśląc że nikt ich o takiej barbarzyńskiej godzinie w niedzielę nie rozpozna.

_________________
GS500 -> SV650S K3 -> Z800 Batmobile


6 lip 2014, o 02:04
Zobacz profil
SV Rider

Dołączył(a): 16 maja 2010, o 16:37
Posty: 1240
Lokalizacja: Poznań
Płeć: mężczyzna
Moto: Z800
Post Re: Jamez Batmobilem w Jugosławii ;) 06.2014
Tradycja to coś bardzo ważnego - to taka moja prywatna opinia.
Dlatego ostatni toast który jest z dziś:

Obrazek

Jak widzicie jest już jednoosobowy.

Obiecałem że spiszę tę historię, która dla mnie była jedną z ważniejszych przygód życia. Oczywiście co napisałem to właściwie tylko nagłówki, ale jestem dość emocjonalnym typem więc w duszy gra mi wiele dźwięków, zapachów, widoków i smaków których doświadczyłem. Nawet jeśli nikt nie przeczyta, nie dotrwa do końca, albo (śmiało!) stwierdzi że smuty "niedowytrzymania", to ja za kilka lat wrócę i nadal będzie mnie to pozytywnie ładowało, bo tak jest na dziś.

Więc nie myślcie że altruistą jestem, dla Was tylko to napisałem, bo częściowo pobudki były egoistyczne.

Jeśli udało mi się kogoś wprowadzić w świat marzeń, fantazji, czarów czy urojeń, to niech da znać, będę nieco szczęśliwszy, że coś dobrego dla ludzkości zrobiłem. Bo dobry nastrój się rozprzestrzenia!

Uśmiechajcie się i nie bądźcie smutasami! Życie nie może być tylko racjonalne! (i wie to ten, kto szczególnie ma wiedzieć...)

Do zobaczenia na forumowym spocie! z chęcią poopowiadam, powspominam, wprowadzę w czarodziejski nastrój deszczu, bunkrów, albańskich arbuzów, zepsutych regulatorów napięcia 20-letnich motocykli a przede wszystkim bezintersownej pomocy kompletnie obcych ludzi, która jest kwintesencją bycia człowiekiem!

ufff... ale popłynąłem. Kocham Was! I mam nadzieję że mi nie przejdzie ;)

_________________
GS500 -> SV650S K3 -> Z800 Batmobile


Ostatnio edytowano 6 lip 2014, o 03:08 przez Jamez, łącznie edytowano 2 razy



6 lip 2014, o 02:53
Zobacz profil
SV Rider

Dołączył(a): 16 maja 2010, o 16:37
Posty: 1240
Lokalizacja: Poznań
Płeć: mężczyzna
Moto: Z800
Post Re: Jamez Batmobilem w Jugosławii ;) 06.2014
a w formie kolejnego suplementu trochę o reszcie ekipy:
- koledzy bojącysiędeszczu zjechali północną Italię, meldowali się z Budapesztu, wylądowali w domu dobę przede mną
- koledzy chcącyzobaczyćbośnię albo raczej mającydośćgłupichpomysłów w czarodziejski sposób dotarli do Polski, z przeszczepionym ze skutera regulatorem. Wczoraj spotkałem Misia w mieście, nawet go zapytałem o coś, ale było to w wejściu do Pacha Poznań więc nie pamiętam odpowiedzi. Wiem tylko że już teraz wie, że musi zmienić moto
- Tiger do dziś stoi w serwisie w Budapeszcie. Pierwszy komunikat był taki, że spuścili z niego 7l oleju czyli 4l + płyn chłodzący. Grzesiek wrócił do Poznania samolotem ze Splitu, choć miał autem z wypożyczalni - okazało się jednak że assistance Triumpha obejmuje wynajęcie, ale już nie powrót auta z Polski do Chorwacji - a za to chłopaki zażyczyli sobie jedyne.. 650€! lub 400 + koszty kierowcy. Na lawetę czekał kilka h. Nie zasechł, ale słońce go spaliło. Zawieźli go do hotelu, w którym nie było miejsc. Taksówkarze chcieli 20€ za podwiezienie do marketu po torbę na bagaże, żeby się przepakować. Wynajął prywatny nocleg, znalazł budowlańców z Bośni z którymi dogadał się na migi, zwieźli go o marketu, poczekali, odwieźli na miejsce, pomogli - wszystko za 10€. Z lotniska w Poznaniu napisał mi sms w stylu: "mimo wszystko pojechałbym raz jeszcze. Planuj spotkanie i wymyślamy kolejną wypawę!". Codzień widzimy się w pracy i wspominamy i planujemy.
- droga powrotna z Chorwacji to 1610 km. Na raz. Następnego dnia normalnie chodziłem, tak samo w kolejnych. Ale to już zasługa bycia na codzień dość aktywnym, polecam ruch wszystkim!


I jeszcze uzupełnienie - bo chyba takie można odnieść wrażenie - nie, nie jestem alkohllikiem :]

Jeśli kogoś interesuje coś więcej to jeśli tylko będę wiedział odpowiem. Kasy jeszcze nie policzyłem.

_________________
GS500 -> SV650S K3 -> Z800 Batmobile


6 lip 2014, o 03:05
Zobacz profil
SV Rider
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 23 lut 2010, o 02:22
Posty: 7755
Lokalizacja: WPR
Płeć: mężczyzna
Moto: TT1050
Post Re: Jamez Batmobilem w Jugosławii ;) 06.2014
Dobrze się czytało :spoko: A przygód starczyłoby, żeby obdzielić kilka innych osób :D

_________________
Triumph Tiger 1050 << bikepics


6 lip 2014, o 08:55
Zobacz profil
SV Rider
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 23 lut 2010, o 09:47
Posty: 2660
Lokalizacja: Bjaczystok
Płeć: kobieta
Moto: Trufel 675
Post Re: Jamez Batmobilem w Jugosławii ;) 06.2014
Jamez jak dla mnie przepetarda! :)
Opis taki, że się czyta byle szybciej po łebkach żeby poznać finał a potem jeszcze raz na spokojnie jak już wiadomo że wszystko dobrze się skończyło.

Cieszę się że kanapki Montana (musiałam maczać w tym palce hue hue) poratowały na trasie :spoko:

Zostaw trochę smaczków na ognicho :-D

_________________
Suzuki SV 650s 2006 -> Honda VTR 1000 SP1 2001 -> Triumph Street Triple 675 2012


6 lip 2014, o 13:24
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 72 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4  Następna strona

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by STSoftware.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL