Czołem!
Na wstępie- plany o wyjeździe dalej niż powiat od zawsze, decyzje podjąłem na 4 dni przed wyjazdem-to że wyruszyłem sam - chęć przeżycia przygody, chwila zapomnienia i sprawdzenia się. Czasu na przygotowania małooo…. Do 19 w pracy, wieczorami przygotowania- obmyślam trasę, szperam po necie., organizuje rzeczy których mi brakuje etd etd
Dzień 1.
Sobota ranno god z 6.
Wyjazd. Piszę kartkę „Mamo, Tato- wyszedłem po chleb, wracam za tydzień…”
Linz – łamie się kabel od nawigacji. Cwany myślę sobie mam drugą nawigację;) hehehe .. odpalam widzę jestem w szczerym polu.. fuck.. brak wgranych map. dalsza część wyprawy o tradycyjnej mapie– 20 jurków nie moje.
Gmunden godzina 19.30- Parkingowy paciak przed rondem na zjeździe z bany, chcę nawrócić przed wjazdem . moto za mocno wychylam, nie daje rady utrzymać, krytyczny moment zostaje przekroczony, kładę motór . Klamka Sprzęgła sypie się na 4 części.
15 minut później poznaje okolicznych motórzystów. David sv 650 s i Sandra hornet 600 n. zwracam się do nich z prośbą o adres do najbliższego sklepu/serwisu suzuki . Sobota wieczór jest ciężko coś załatwić, dzwonią chyba z 30min i mówią że dziś i jutro nie da rady nic załatwić-weekend wszystko pozamykane.. zapraszają mnie do siebie na weekend, szczęście pochyły teren puszczam się po chwili wbijam 2, 3 bez sprzęgła wszystko pięknie ładnie do czasu kiedy dojeżdżamy do skrzyżowania. Zmuszony jestem do zgaszenia, następna próba odpalenia suzi jest ciężka, teren równy pchają mnie w dwójke dopiero przy 4 próbie udaje nam się zapalić, jedziemy dale…j następne skrzyżowanie czerwone hm sobie trza sobie jakoś poradzić kręcę się po drodze przed skrzyżowaniem robiąc kółeczka. David i Sandra chwytają się za głowe… co ja robie. Hehe,. Wieczór zaczyna się od biedronkowej whisky williams, siedzimy i pijemy z rodzicami Davida.. Pokazuję im nasze forum, zdjęcia z wypadów, imprez. Później wybieramy się na miejscowy fest na rynku- Timelkan. Poznaje znajomych Davida, pijemy jagermaistery, piane, integracja w pełni nowi znajomi wznoszą „toasty” po polsku hehe,. Późną noca albo już nad ranem odwiedzamy miejscowy bar. w barze pozwalają mi puścić moją muzykę, słuchając Dżemu gasimy dalej, powrotu do domu nie pamiętam
Dzień 2.

By edekedaed at 2012-09-03
Budzę się o godzinie 14, gdzie ja jestem? Wcinamy śniadanie i jedziemy nad jezioro. Po drodze wjeżdżamy do Sandry, oprowadza mnie po domu w salonie zaparkowana BMW, a w piwnicy 7 horexów, silniki…etc etc
Wczorajszego kaca spędzam nad jeziorem z rodziną Davida, wieczorem przygotowują pożegnalnego grilla spijamy po piwku, wymieniamy się adresami, w następnym sezonie może mnie odwiedzą.

By edekedaed at 2012-09-03


By edekedaed at 2012-09-03


By edekedaed at 2012-09-03

Dzień 3
Do serwisu suzuki mam 5km udaje mi się dojechać bez potrzeby hamowani – szczęście, klamka sprzęgła kosztuje mnie 25 jurków. W południe docieram do Hallstat, miasteczka wciśniętego pomiędzy zbocze góry a jezioro. Piknikuje tam do godziny około 17 potem zmierzam do Zell am See. Na polu namiotowym poznaje włoską rodzinkę z wenecjii, Są bardzo zainteresowani moim wyjazdem, zapraszają mnie na kolacje- spagetti;) w planie wyjazdu miałem zwiedzić Wenecje. Zapraszają mnie do siebie. Są ostatni dzień na wakacjach a ja za 2 dni planowo mam do nich wjechać.

By edekedaed at 2012-09-03


By edekedaed at 2012-09-03


By edekedaed at 2012-09-03


By edekedaed at 2012-09-03


By edekedaed at 2012-09-03


By edekedaed at 2012-09-03

By edekedaed at 2012-09-03

dzień 4
plan na dziś – GroBglockner. Wjazd na trasę 22 jurki. Wrażenia przezajebiste, początkowo odczuwałem strach jadąc drogą bez barierek gdzie pobocze to przepaść- trzymam się środka. Po kilku kilometrach oswajam się .jadę już normalnie. z każdym następnym zakrętem widoki coraz lepsze i jak tu się skupić na drodze? Hehe . zdobywam edelweissspitze, ostatnie kilometry na szczyt tto wąska i wyłożoną kostką brukową droga, samochody wpuszczane sa wahadłowo. Motocykle wpuszczane są poza kolejką. Następny cel to GroBglockner. Tam zrzucam bagaże do szafek, przejeżdżam się trasą jeszcze raz. Jest mega. Późnym południem jestem pod włoską granicą okolice Sillian wszystkie kempy zajęte, cóż śpię na dziko, zjeżdżam z trasy 2-3km na polanie rozbijam namiot z widokami na włoskie szczyty.

By edekedaed at 2012-09-03


By edekedaed at 2012-09-03


By edekedaed at 2012-09-03


By edekedaed at 2012-09-03


By edekedaed at 2012-09-03


By edekedaed at 2012-09-03


By edekedaed at 2012-09-03


By edekedaed at 2012-09-03


By edekedaed at 2012-09-03


By edekedaed at 2012-09-03


By edekedaed at 2012-09-03

By edekedaed at 2012-09-03


By edekedaed at 2012-09-03


By edekedaed at 2012-09-03


By edekedaed at 2012-09-03


By edekedaed at 2012-09-03


By edekedaed at 2012-09-03


By edekedaed at 2012-09-03


By edekedaed at 2012-09-03


By edekedaed at 2012-09-03


By edekedaed at 2012-09-03

Dzień 5
Cel dnia dotrzeć do jeziora Lago di Garda. Po drodze zahaczam szczyt San Vito di Cadore, droga trudna, podjazd stromy, wąsko i krótkie agrafki- jednak widoki ze szczytu robią na mnie większe wrażenia niż z poprzedniego dnia.



By edekedaed at 2012-09-03


By edekedaed at 2012-09-03


By edekedaed at 2012-09-03


By edekedaed at 2012-09-03


By edekedaed at 2012-09-03


By edekedaed at 2012-09-03


By edekedaed at 2012-09-03


By edekedaed at 2012-09-03


By edekedaed at 2012-09-03


By edekedaed at 2012-09-03


By edekedaed at 2012-09-03


By edekedaed at 2012-09-03


By edekedaed at 2012-09-03

Dzień 5, 6
Zmiana planów. Nad jeziorem miałem się zatrzymać jeden dzień. Jestem jeden dzień w plecy po przygodach z klamką sprzęgła, nie mam też nawigacji. Czytanie mapy z baku jest delikatnie mówiąc :cenzura:. . Odczuwam też ból i zmęczeni kręgosłupa- decyzja – zostaje tu dwa dni i wracam do Polski. W planach miałem jechać do San Marino, Bolonia- muzeum Ducatii, Rimini i Wenecja.
Na polu namiotowym poznaje włoską młodzież z Verony, wieczorami imprezujemy za dnia byczymy się na plaży.

By edekedaed at 2012-09-03

By edekedaed at 2012-09-03

By edekedaed at 2012-09-03


By edekedaed at 2012-09-03


By edekedaed at 2012-09-03


By edekedaed at 2012-09-03


By edekedaed at 2012-09-03


By edekedaed at 2012-09-03


By edekedaed at 2012-09-03

psuje mi się "dom" czas wracać, namiot zostawiam na polu namiotowym.
Dzień 7


By edekedaed at 2012-09-03
Munchen

By edekedaed at 2012-09-03
Powrót to 1200km, 250km jadę w deszczu, po 600km odczuwam mega zmęczenie, co 200km robię 30min przerwy podczas których śpie następnie kawa i jazda dalej.
POZDR!

Kiedy byłeś w Alpach ? Ja tez bylem ze znajomymi na poczatku sierpnia, jestem w trakcie pisania relacji

SZACUN !! REWELACJA !! Super wypadzik

Super !!! Do fotorelacji przydałoby się jeszcze trochę tekstu. Chętnie bym coś poczytał.

od 18 siernia do 25, relacje uzupełnie w weekend.

Extra!! Też planuję w przyszłym sezonie podobną podróż. Ciekawi mnie jakie są koszta takiej wycieczki?

Podziwiam za odwagę, że samemu w taką podróż się wybrałeś Fajnie się ogląda. Zazdroszczę widoków i tras przede wszystkim. Pozdro!

Ja także podziwiam i gratuluję odwagi...wybrać się samemu na taką wyprawę. Fotorelacja fajna, fajnie się czyta, zdjęcia przepiękne

koszt wyjazdu to około 2000zł + 900zl serwisu na moto (opona, zestaw napedowy, klocki + serwis ogolny)
część jedzenia zabrałem z polski,

wszelkie akcesoria niezbędne do wyjazdu ( torby, namiot, śpiwór, materac, nawigacja itp itd. ) byłem już wyposażony przed wyjazdem.
w Austrii cenny przystępne
w Włoszech już drogo.

Polecam każdemu choć raz taki wyjazd, mega przygoda,

Rewelacyjny wypad gratulację

Mega wspaniały wyjazd podziwiam że pojechałeś sam chociaż ja sam chyba bym sie nie odważył jechać sam na taką trasę W przyszłym roku mam nadzieje że jacyś forumowicze się znajdą na taki wyjazd bo jestem bardzo bardzo za! Pozdrawiam

kurczę fajna sprawa.... jak oglądam te zdjęcia i czytam relację to..... heh chciałbym coś takiego przeżyć. fajna przygoda.

powiem szczerze że jestem zszokowany że tak mało wydałeś kasy...