Re: Strojenie silnika po zmianie wydechu
Agdzietam. Pewno nie uwierzysz ale ja nie piję i nie mam odpowiedniego treningu w tej dziedzinie. Każda próba kończy się czymś w rodzaju zakwasów i jest
ze trzy dni.
Nie mniej chyba wesoło tak czy inaczej bo to wynika z tego że ja
swoje poglądy opieram na teorii wszystkiego. Jest jakies prawo nadrzędne a to co znamy jako X różnych dotyczących tego czy owego to tylko okruchy które widzimy.
Z innej strony to np. pierd........ że coś tam się zrobi, poprawi to wszystko ch..... Sprawa zaczyna wyglądac dopiero gdy to się robi. Dlatego np. polityków należy odstrzelić. To tak jak z lasem który zaczyna wpierdzielać brudnica czy jak jej tam. Co robią leśnicy? Tankuja trutką helikoptera i jazda, chwila moment i pozamiatane.
Brudnica zdechnie a las sobie rośnie jak chce.
Albo jak wpieniasz laskę to wiadomomo że strzeli focha. To jest dokładnie to samo jak wpienisz dresa.
Wiadomo że będzie gryzł, no nie? Tyle że laska jest raczej mniejsza i słabsza to u niej przekształca się to w focha.
No ew. jakieś gary będą fruwać
jeżeli są pod ręką.
Albo taka sytuacja z dzisiaj. Idzie sobie koń drogą, znaczy wierzchowiec z jeźdźcem.
Wiadomo że konia się nie powinno straszyć bo on w ramach odruchu warunkowego może pociągnąć z kopyta.
No więc ja sobie jade motorem i widze tego konia. Zwalniam więc zawczasu coby go nie wystraszyć. Ale widzę też że z przeciwka jedzie blaszak a szofer trzyma fajere tak że łokcie mu wystają z okien po obu stronach.
No i tak sobie myślę że jest duża szansa że gościu konia wystraszy. Co też sie i stało.
Może nie tyle samego szybko jadącego blaszaka zwierzak się wystraszył co prysznica jaki został wywołany przez zbyt szybkie wjechanie tegoż samochodu w kałużę.
Koń się wystraszył, zaczął skakać, wierzgać kopytami i koniec końców znalazł się na środku drogi. W dodatku zadnią strona w moim kierunku. Ułamek sekundy później car przeleciał obok mnie a ja ci tu mam zonka.
Bo nie dość że droga była mokra, to dodatkowo namoczona breją z kałuży. Końska dupa na mojej trajektorii a opona czuję że puszcza i musze robic za ABS-a. Trochę to stresujące gdy ma się dosyć prawdopodobna opcję że przeora się rowa koniowi.
Nawet gdybym to przeżył to pewno odwalibym kitę w szpitalu gdy po odzyskaniu świadomości ktoś opowiedziałby jakież to okoliczności spowodował mój pobyt w nim.
Po prostu chyba ze śmiechu bym je..... w kalenarz
Na szczęście zdołałem wyhamować jakie metr poza zasięgiem jego wierzgających kopyt.
O dziwo, koń gdy kątem oka zobaczył mnie w końcu to uspokoił się. A ja o mało nie zaliczyłem gleby bo nie mam w zwyczaju zdejmowac nóg z podnóżków (chyba tak się to pisze) w sytuacjach kryzysowych. A po drugie dzisiaj ubrałem fumfel nówki buty Sidi Adventure celem ich przetestowania. No i one cholery mają podeszwy z materii miękkiej i czepliwej. A tego się nie spodziewałem. I takie zwykłe ześliźnięcie nogi nie zadziałało jak to zwykle bywa. Trza szwaję podnieść najpierw żeby zestawić ją na glebę.
---
a tak teraz na spokojnie to wydaje mi się że to była kobyła. Znaczy klacz
Tylko czy to by coś zmieniło gdybym hamowanie rozpoczął dwa metry później?