Dwa dni temu przydarzyła mi się taka sytuacja: przy próbie odpalenia rozrusznik się zawieszał. Za 10 razem odwiesił się i odpalił. Jednak po 30 sekundach zgasł (był na ssaniu) i z lewej strony pod bakiem wyleciało sporo paliwa z miejsca gdzie łączy się airbox z przednim gaźnikiem. Wyglądało to tak jakby się za przeproszeniem wyrzygał. Paliwo wypłynęło po cylindrze dosyć gwałtownie. Nie odpalałem go po później. Czy ktoś z was miał podobną sytuację lub co możecie zasugerować. Zdjąłem airbox i z góry nie widać nic, co by mogło mnie zaniepokoić. Czy jest możliwość, że próby odpalenia zalały gaźnik i czy mogło się tyle paliwa tak skumulować?

Kilka nieudanych prób odpalenia mogło co najwyżej zalać świece, ale paliwo raczej nie miało prawa się "cofnąć". Sprawdź dokładnie czy czasem nie spadł Ci jakiś gumowy wężyk np. doprowadzający paliwo z kranika do pompy albo z pompy do gaźników. A może nie spadł, a jest pęknięty, sparciały.

Jest jeszcze możliwość, że np. zawiesił Ci się pływak i dlatego pociekło paliwo z gaźnika, ale takie przypadki były popularne raczej w motocyklach z poprzedniej epoki...

Albo bak dziurawy na łączeniu i tych zgrzewach z tyłu na mocowaniu przy akumulatorze. U mnie się lało ciurkiem po ramie z lewej strony... Skleiłem... na szczęście tydzień minął i sucho.

Paliwo poleciało po przednim cylindrze (ewidentnie z gaźnika lub jego bliskiej odległości) . Niestety miałem tylko czas zdjąć bak i airbox. Od poniedziałku będę miał trochę czasu to wezmę się za niego.

EDIT:
Wymontowałem gaźniki i w gnieździe zaworowym przedniego cylindra była benzyna z olejem (wyciągnąłem 2 strzykawki "zupy").
Także ani to nie jest pęknięty spaw w baku, ani żaden z wężyków dochodzących do gaźnika...