Witam, po 2 latach bezproblemowej współpracy moja suzi (K4 w wersji N) zmusza mnie do zaglądnięcia w elektrykę. Sprawa dziwna, moto latało, odpaliłem bo zbierałem się na wyjazd, podjechałem na stację, zatankowałem, przekręcam kluczyk w stacyjce, chwilę czekam, chcę odpalać i bum. Zero reakcji wszystko zgasło, nie słyszałem żadnego zgrzytu, strzału czy trzasku. Od razu mówię, sprawdziłem aku, bezpieczniki, przewody z grubsza oraz zieloną kostkę od stacyjki która podobno lubi się palić - wszystko jest w porządku. Obwiniam stacyjkę, ze względu na to, że prąd dochodzi do samego jej końca, po przekręceniu na OFF amperomierz wskazuje prąd ok 12.3 na pozycji ON 0 (sprawdzane na przewodach czerwony + pomarańczowy). Co więcej działa jedna rzecz, po przekręceniu stacyjki na pozycję lock a potem świateł postojowych, żarówka postojowa mruga, jak powyginam trochę kable przy stacyjce - gaśnie całkiem.
Tu pytanie, czy dobrze celuję, że to wina stacyjki? Jak mogę to sprawdzić? Jutro zamierzam rozwiercać nity i pozaglądać w jej środek, ale nie chcę tego robić póki nie upewnię się, że nie ma innych bardziej "błahych" powodów.
Dziękuję za ewentualne rady i pozdrawiam
