W tym konkretnym przypadku ma drugorzędne znaczenie a poza tym nie jest tu aż tak duża rozbieżność żeby tego nie ogarnąć.



Dokładnie! Ten co ma trochę pojęcia będzie jeździł zaraz po kursie na dużym Bandicie i szybciej go ogarnie od tego będzie już jakiś czas śmigał na małym. W niektórych przypadkach masa motocykla bardziej pomaga niż przeszkadza



Z tymi glebami to nie przesadzajmy, jak ktoś non stop się wywala to niech lepiej sobie odpuści jazdę na motocyklu i przesiądzie się na rower bo przynajmniej się tak nie połamie.

Dobrze prawi, polać mu

I myślę, że tą trafną konkluzją powinniśmy zakończyć ten temat

Mam takie powiedzonko, które często powtarzam, że lepiej elegancko z godnością wyglebić niż jak łajza podpierać się nogą.
Sens tego jest taki, że nie ma co liczyć na to, że w razie opresji noga nas uratuje. Jeżeli jeździsz na kołach i nie używasz nóg, to masa przestaje być problemem.
Teraz zacznie się pewnie, że przecież początkujący nie umieją tak od razu. Czyli jednak SV to DEMON.

Mi w promototorze zadali fajne ćwiczenie na równowagę i walkę z wagą , i rzeczywiste zupełnie inaczej czuje się wagę

To w następnym poście poprosimy odnośnik do tego działu: viewforum.php?f=62 i garść szczegółowych informacji

No i wspomniałeś coś o równowadze: viewtopic.php?f=13&t=2424

Mój Boże... Ty tak na poważnie?

Razor, czym i jak długo jeździłeś przed SV?

Ciekawe powiedzonko ale jakby to Yoda powiedział "prawda w tym być musi".

Ten temat tak na poważnie to chyba ostatni raz na studiach zgłębiałem, ale kiedy to było

Wszystkim co się dało, wszystko co się przewinęło przez mój garaż i też sprzętami znajomych (liczę szacunkowo odkąd zacząłem zabawę z motocyklami). Najwięcej zrobiłem kilometrów Nerwusem jednak, bo już 40 tys w tym momencie. Myślę że bez problemu do końca roku jeszcze 10 tys dodatkowo dobiję

No widzisz Razor Ja też w zasadzie od 10 roku, a może nawet wcześniej, dorywczo bo dorywczo, ale jeździłem na dwóch kółkach z silnikiem między nogami. Pamiętam, że na początku był to komar na pedały . Była motorynka, włeska, a nawet wierchowina, później dosiadałem MZ-etki, Jawy itd, itp.
A spora cześć tych co teraz pyta czy SV-ałka jest dobra na pierwszy motor, to pyta całkiem dosłownie, więc myślę, że dla takich nie jest to dobry wybór. Tym bardziej, że (powtarzam to po raz enty!) więcej radości da takiemu nowicjuszowi motocykl lżejszy i łatwiejszy w prowadzeniu - a chyba o radość z jazdy tutaj chodzi, a nie o odkręcaniu na prostej.

Może i tak, ale ja naprawdę nie uważam małej SVki za jakiś demoniczny motocykl. Tu ludzie proponują jakąś pincetkę na początek, że niby łatwiejsza - ja prawdę mówiąc nie widzę wielkiej różnicy pomiędzy jakąś GSką a małą SVką. GSka też poleci 170km/h (SVka ze 200 - 210.... no może poza byłym Owcowym sprzętem bo on osiągał niebotyczne prędkości ), jest raptem 20 kilka koni słabszy, waży tyle mniej więcej samo i podobnie się prowadzi - też mi straszna różnica, ho ho!

SVka 650tka wcale nie jest bardzo nerwowa, jest po prostu troszkę zrywniejsza od rzędówek w tej klasie. Wredny to jest 1000 (ten kto przejedzie się lytrem to zmieni zdanie o nerwowym charakterku 650tki), choć wcale nie jest taki szybki jak niektórzy konkurenci w jego klasie. 650tka nie jest żadnym demonem, spokojnie można od niej zacząć - najlepszym przykładem są u nas dziewczyny na forum - bez problemu dają sobie z nimi radę (Gosix, Montana...). Jeżeli kobietki bez problemu poogarniały małe SVki (a przecież to płeć piękna, która z reguły bardziej zachowawczo jeździ niż faceci) to dlaczego faceci będą mieli z nimi problemy? Skąd ta panika? Ja rozumiem, jakbyście odradzali kupno sportowych motocykli od 600ccm wzwyż, lub innych maszyn co mają po 100KM i więcej - to i ja bym poparł.

Myślę, że jeżeli już dany delikwent chce jeździć na moto (a ciemny w temacie był dokumentnie zanim poszedł na kurs), zrobi kurs kończąc go zdanym egzaminem, kupi sobie 650tkę to bez większych zmagań ją ujarzmi - oczywiście pod warunkiem, że ma dystans do motocykla i własnych umiejętności. Nie ma co gadać, kilka razy się na pewno wywróci na początku, ale w końcu to jest nauka i zdobywanie doświadczenia. Ta osoba musi się z tym liczyć, nie od razu Rzym zbudowali i nie od razu będzie połykał zakręty trąc slidery na nich. Ludzie w powyższych postach mądrze zauważyli, że to wszystko zależy od człowieka i jego charakteru - jeżeli jest debil i nie ma wyobraźni to długo nie pojeździ jeżeli rozumie potęgę zagrożenia, umie się opanować to powinien sobie dać radę (oczywiście nie mówmy tutaj o zdarzeniach losowych, które nie są zależne od nas bo to i najlepszemu może się zdarzyć że np. wjedzie w niego pijany kierowca ciężarówki). Pojeździ miesiąc, dwa delikatnie, a potem zacznie powoli coraz odważniej śmigać. Mała SVka daje więcej możliwości niż GSka, która szybko się nudzi, nie trzeba jej sprzedawać po sezonie

zgadzam sie z Razorem.

Nie twierdze, że się nie da, bo się da, ale jak wcześniej już pisałem ja jestem bardziej radykalny i na pierwsze moto proponuje 250-siątke Z GS-em masz racje. Po co się męczyć, skoro można fajnie bawić się jazdą jednocześnie ucząc się (bo przecież na kursie się nie nauczy). Fakt, że wiąże się to (może) z większymi kosztami - nie zapominajmy, że 250-siątki mniej palą . Ja sam chętnie chciałbym mieć jakieś drugie moto, takiego małego spryciarza - najchętniej enduro

Postanowiłem, że już nie będę się więcej wypowiadał w tym temacie, ale nie wytrzymałem. Jeśli dobrze przeczytacie pytanie, jakie padło na początku, to chodzi o pierwsze moto, ale nie motocykl na Pierwszą Komunię Świętą. Faktycznie, jeśli ktoś nie ma siły utrzymać motocykla, to lepszy będzie skuter. Z drugiej strony, gdy spojrzałem na wiek większości osób, które się wypowiadają, (Plastic - jesteśmy chyba najstarsi ) to wiele mi to wyjaśniło.

Ten temat chyba nigdy się nie skończy

Dokładniej sprawdzaj profile użytkowników

i dlatego właśnie dodałem magiczne słowo WIĘKSZOŚĆ

Szkoda tylko że wszyscy 'doradzacze' 250 zapominają że takiej w tym kraju praktycznie nie da się kupić (oprócz nóffki sztuki) mając za podstawowe warunki: kilkuletnia (<5, a nie pełnoletnia), prosta oraz technicznie sprawna.

Przynajmniej ja, kompletny laik techniczny, nie mam ani możliwości ani czasu na coroczne szukanie sprzęta, a następnie ich opychanie.

Dlatego proponuję kupić GSa/Cebulę/XJotę i jak kogoś interesuje coś więcej niż pałowanie na prostej czy gumowanie to moto na 2 sezony będzie jak znalazł.