Opis ten to wynik zakusów na wycieczkę motocyklową w większym gronie z naszego forum. Temat podupadł, ale nie umarł a opis przygotowań miał miejsce tu
http://svforum.pl/viewtopic.php?f=21&t=5646 .
Ja pojechałem... nie motocyklem, nie sam
.
Z przyczepa kempingową z rodziną
.
Teraz na szybko opis daję tego czego się można spodziewać tam i co na szybko zobaczyłem.
Druga cześć opisu to już pomysł i konkrety jak tam teraz pojechać na motocyklach w większej grupie na jakiś przedłożony weekend!. Możę ktoś podchwyci i w grupie forumowej, własnych przyjaciół czy sam sobie skorzysta z informacji z opisu.
Przeczytajcie sobie, pomyślcie, napiszcie coś, szczególnie jak mielibyście ochotę na wycieczkę o której będzie niżej
Zdjęcia jak się trochę obrobię też wrzucę
.
Wszystko co o Litwie można przeczytać w necie to prawda
.
Jedni zachwyceni pobytem... inni już tam nie pojadą...
-negatywne aspekty jakie odnotowałem na szybko:a) Polacy nie są lubiani przez część społeczeństwa Litewskiego, szczególnie tego starszego. My jesteśmy zaborcą, najeźdźcą, ohydną sfołocią spod skrzydła Piłsudskiego... Tutaj na poparcie tezy miałem spora scysję z lokalsem w okolicy cmentarza na Rossie. Nie radzę się samemu zapuszczać między „slamsy” i wąskie uliczki tamtej dzielnicy
. Chciałem być miły, nie prowokowałem nikogo. Wyszło jak wyszło... Szkoda, że była ze mną rodzina. Siły lekko nierówne bo ja jeden a dziad nawoływał swoich jak jeleń na rykowisku...
b) Potrafią być gruboskórni, oszukać w knajpie, długo w knajpie obsługiwać. Patrz punk a). Mam ciekawy rachunek pokazujący matematykę Litewską . Niestety kelnereczka miała w dupie moją matematyką i z sarnimi oczami podtykała mi terminal kart z kwotą do zaakceptowania. Tu też żałuję że byłą za mnę wtedy rodzina (odpuściłem)
.
c) Ceny w sklepach na moje szybkie rozejrzenie są jakieś 10 % wyższe. W sumie niewiele...- duży negatyw to nie jest.
d) Czasami nie kumają/nie chcą kumać języka polskiego a bynajmniej Rosyjski nie jest ich najlepszą stroną (młodzi), a z angielskim to różnie bywa - pewnie tak jak u nas...
Oczywiście ogólnie dogadamy się szybciej niż z zachodem
.
e) Jakoś mało fajnych lasek widziałem. Trochę ładnych Polek (jedna ze mną przyjechała
) i Rosjanek.
Pozytywy:- lepsze drogi niż w Polce. Pusto na drogach.
- praktycznie brak korków w mieście.
- tak ze 30% taniej w knajpach, ale to ciężko ocenić.
- w porównaniu z miastami w Polsce to tam jest miło, cicho i spokojnie- naprawdę można odpocząć.
- sporo różnego lokalnego piwa i innych alkoholi- taniej niż u nas.
- Z wieloma sprawami w mniejszych miastach rozwijających się wyprzedzają nas...
- Na pierwszy rzut oka jest nieco ładniej i czyściej.
- Generalnie nie miałem większego problemu z dogadaniem się, ale ja jakaś ruska dusza jestem i dogaduje się z nimi szybko.
Pomaga w tym jakaś tam dawna podstawowa znajomość rosyjskiego, ale tu jak już pisałem ich słownictwo nie jest szczególnie bogate także można się szybko rozczarować ich znajomością rosyjskiego.
- historia, kultura - jest co zwiedzać, poznawać, odkrywać nasze korzenie.
- Przyroda. Ile tam zieleni, jak to ładnie pachnie...
- Ludzie- zaje..ć kilku parchów lejących historyczno-nacjonalistyczne pomyje to reszta to już spoko ludzie
.
Z młodymi wszystkimi miałem relacje 100 % pozytywne - dość zachowawczo mili, w miarę pomocni.
- Wydaje się być bezpiecznie.
- Pierdołowato i ospale jeżdżą. Dla mnie to pozytyw
.
U mnie stosunek negatywów do pozytywów to jakieś 5 % do 95 % także mam w dupie te „błahostki’ i mi się tam baaardzo
podobało i jak tam na pewno wrócę.
W tym samym czasie w tych samych miejscach był mój kolega z rodziną i On już raczej nie wróci...
Ja uknułem już plan powrotu na moto!
. Mam już w głowie wszystko poukładane
. Wszystko zaraz opiszę.
Druskienniki – lepszy camp, gdzie stacjonowaliśmy leży na południu miasteczka, gdzie zatrzymałem się z rodziną z przyczepą kempingową.
- do ośrodka pływalni i parku linowego jest z tego campu ok 2,2 km –spory dystans na piechotę.
- stan i jakość kempingu jest super - 4 gwiazdki, kabiny prysznicowe z gorącą wodą, WC, są na grila miejsca i ognicha, bungalowy, wigwamy (tipi)- cennik jest. Bardzo wysoki standard. Wszystko czyściutkie, nowe.
- jest trwa, cicho, zamykany teren- bezpiecznie. Można rozbić się z namiotami.
- jest kawiarnia/restauracja na terenie i nawet dania jakieś obiadowe
- Najlepszy chyba kemping na jakim byłem w Europie! Niektóre były tylko „ciekawsze”.
- Na kemping można wjechać 24h/dobę. Recepcja zawsze pracuje.
- Nam za 4 osoby, przyczepa, samochód, wychodziło za noc 75 lit. Płaciliśmy 65-10%=ok. 60 lit= ok. 75 zł (zniżka że jesteśmy z camperteam.pl) a to już wychodzi super dobra cena. W Polsce za taka cenę to mamy dość nędzny kemping. We Włoszech za podobna jakość płaciłem lekko ponad 200 zł/noc
Do Tipi zmieści się 4 osoby. Dają tam w cenie łózka + materace.
Jedzenie – jeździliśmy do centrum do knajpy nad jeziorkiem (1 km)- z ulotką z campu 5 % zniżka. Przyzwoite ceny i dobre jedzenie. Duża knajpa. Obsługa znośna. Lekka kombinarotyka z rachunkiem, ale wystarczy tylko uważać (jak wszędzie na świecie)
.
Park linowy –super !!! Wiele rożnych tras do przejścia o zróżnicowanych trudnościach - przeszedłem wszystko (kłopociki były ) !Ccena 40 lit w tygodniu i 60 w weekend za 2,5 godziny. Zjazdy nad Niemnem na linie są. 6 razy Niemen przekroczyłem jadąc na linie .
Obok parku linowego jest parki wodny- super! Duży, wielkie i wysokie zjeżdżalnie, spa, wiele basenów, ciepło. Sporo sal. Robią sztuczną falę. Można coś zjeść bez wychodzenia w przyzwoitych cenach. Tanio nie jest – jest cennik, ale warto! Basen (zjeżdżalnie) i park linowy naprawdę podnoszą pozytywnie ciśnienie
Można zaparkować za free obok- nie było problemu.
Obok parków wodnego i linowego jest drugi kemp- odkryty przypadkiem. Nie jest piękny i rozbudowany jak pierwszy bo otoczenie to jakieś mniej okazale budyneczki, ale położony kilka kroków od tych parków i tani bo biorą tylko 10 lit za osobę za noc i za nic więcej. Nie chcieli nic za samochód i przyczepę. Jest też podłączenie do prądu i woda. W budynku obok są kabiny prysznicowe i toalety (free). Bezpieczeństwo w tym kempie - trudno powiedzieć. „Niby jakoś ogrodzony i da rade poprzyczepiać motory do drzew
, ale ten droższy daje wyższe poczucie bezpieczeństwa, ale tragedii też nie ma i ja nie widzę problemu tam stacjonować.
Z ulotką z kempu lepszego jest 15% zniżki do parku linowego w dzień powszedni, 10 % - weekend.
Gdyby się zatrzymać w tym słabiej zagospodarowanym kempie to panie z recepcji wypisują jakiś papierek z którym jest taniej do parku wodnego- 20 % (to dużo), to wielki plus +.
W Druskiennikach jest centrum narciarskie czynne cały rok i można pośmigać na nartach (na północy miasteczka) cennik jest. Byłem i oglądałem to- mega kompleks- szacun dla nich.
Generalnie w miasteczku miło i jest OK. Są duże sklepy – Maxima. Ceny tak na moje ok. jakieś 10 % drożej ale czasami coś taniej czy sporo drożej, Np. mleko u nas za 2,2zł - u nich kosztuje 4 zł... Alkohole- tak raczej nieco taniej. Spory wybór piw
.
Jest zielono, luźno, przyjemnie, czysto, kawiarenki itp...
Drogi na Litwie - lepsze jak u nas. Szersze i mniej kolein. Puuusto wszędzie- tam pawie nie ma pojazdów na drogach. Drogi dosyć nudne bo dużo prostych . Policji dużo nie było ale jak są to już kasują!
Trzeba uważać na zakrętach między przejście graniczne a Druskieniki bo wysypany jest grys z poboczy.
Nawet samochodem z przyczepą miałem małe problemy na łukach na „większych” prędkościach.
Było tak na odcinku kilku kilometrów ale nie zmienia to faktu, że było i maja to w dupie i nie sprzątają tego.
W ciemno czy po nocy składać się na zakrętach nie warto
. Na drogach Druskienniki, Wilno, Kowno już tak nie było.
Wilno - wielkie i piękne stare miasto, ładnie, kościół na kościele. Historia pogania historię.
Tu można wcale nie jechać lub zostać kilka dni i łazić z przewodnikiem i mieć miękkie kolana.
Byłem i wdziałem i co widziałem i się dowiedziałem to moje
. Uważam że wyjazd do Wilna to jest nie na moto czy z małymi dziećmi.
Chyba, że zostawić jedno i drugich w hotelu a samemu ze 2 dni latać – wtedy to tak!
Plan na wyjazd:- wyjazd z przedłużonym weekendem np.: dodatkowo piątek bierzemy urlop.
- wyjazd już w czwartek wieczorem! Ja np z Wa-wy ok. godz. 19.
- Przejazd jednym ciągiem do Druskiennik (z Wa-wy jakieś 350 km.) i zatrzymanie się w nocy na lepszym kempie- przyjazd pewnie gdzieś na 1 w nocy.
Lub jedziemy (licząc z Wa-wy) ze 200 km tylko i zatrzymujemy się gdzieś na Mazurach wcześniej – ok. 22:30 (fajne miejsca do takiego zatrzymania za ok. 40 zł są mi znane).
Ostatnie ok. 180-220 km (w zależności gdzie postój na mazurach) robimy rano w piątek.
Przed południem w piątek jesteśmy W Druskiennikach. Stacjonujemy na droższym lepszym lub tanim, ale obok parków ośrodku. Zakładam tańszy i bliższy, ale to szczegół i do ugadania.
Podmęczeni jazdą idziemy do parku wodnego. Zakładam 4 godziny szaleństw (a może całodniowy) i szaleństwo do wieczora...
- Wieczorem piątek grill czy tam szwendanie się nad Niemnem czy knajpki.
- Sobota – trzeźwi wstają i idą do parku linowego. Do obiadu wyrywanie mięśni
.
- Po obiedzie siesta i swobodne zwiedzanie czy wypad na moto polukać snow park. Coś koło 14 wypływa statek (raz dziennie) z rejsem po Niemnie- można by skorzystać- płynie 3 godziny. Wieczór to jak w piątek
.
- Niedziela rano- można pokorzystać jeszcze z atrakcji Druskiennik (strzelnice itp.) lub wyrywamy na Polskę a tam np. jakiś spływ w ciągu dnia i po południu/wieczór powrót do domów).
Napiszcie co Wy na to wszystko
Dorzucam fotki
całość do upublicznienia tu
https://picasaweb.google.com/100593668175136390882/Litwa2012PrzyczepaPodSV?authuser=0&authkey=Gv1sRgCOKnjLnWwazcTg&feat=directlinka tak wyrywkowo:
Przed granicą na dzikim kempingu nad SerwamiZamek w Trokach (na wyspie)
Wilno
Cmentarz na Rossie w WilniePark linowy w DruskiennikachNiestety nie mam fotek z parku wodnego (czy narciarskiego) czy z samych kemingów w Druskinnikach (no może gdzieś w telefonie). Teraz załuję ze ogolnych z miasteczka Druskieniki też nie mam
bo tam fajnie jest.