Cześć,
minęło już troszkę czasu od podróży ale napisze troszkę o niej:)
Pomysł na wypad do Węgier i objechanie Balatonu zrodził się pewnego majowego wieczoru podczas spożywania zimnego browara w ilościach znacznych… dlaczego Węgry i Balaton nie mam do tej pory pojęcia. Tak wyszło i już…
Chętnych na tripa w początkowym okresie pomysłu było kilku ale oczywiście, jak to w życiu bywa, wszyscy chętni się wykruszyli. Zostałem ja z bratem… Czyli wypad w dwóch nie mylić we dwoje !!! Całe szczęście że każdy na swoim bajku…
Misja : objechać Balaton drogą jak najbliżej wody.
I tak w czerwcową sobotę wyruszyliśmy w drogę. Plan przewidywał jazdę dla fanu, bez spinania dupska i pilnowania terminów. Wystartowaliśmy z Warszawskiego Żoliborza. Każda maszyna przyozdobiona była we flagę naszego kraju. Moja odpadła ok. 3 km od startu a brata przed Jankami…taki kwas wyszedł:)
Przerwa na małe co nie co:)
Pierwszy nocleg zrobiliśmy koło Chyżnego w miejscowości Piekielnik (425 km), cena 20 pln za osobę w SUPER warunkach!!!
http://agroturystyka-piekielnik.plNastępnego dnia, po wyspaniu się, pojechaliśmy przez Słowację do Węgier (lokalnymi małymi drogami).
Dojechaliśmy do miejscowości Balatonfured. Szukanie noclegu trwało chwilkę, a w zasadzie nocleg nas sam znalazł. Sztefan jest Węgrem, ale dużo razy bywał w Polsce jako trener bokserski. Jest też właścicielem pensjonatu „ Ring”, starego ale schludnego i utrzymanego w czystości.
Bez problemu dogadaliśmy się po polsku. I już za jedyne 76 pln od osoby mieliśmy nocleg i śniadanko....oraz picie bimbru jego roboty:) Miejscówka super bo z widokiem na wode i 3 min do głównego deptaka. Parking prywatny na noc zamykany. (410km)
Dnia trzeciego realizowaliśmy plan. Okrążyliśmy jeziorko drogami lokalnymi, czasami w okropnym stanie i ograniczeniami prędkości do 50… Cała trasa nad jeziorem wyniosła 201km… Misja zakończona sukcesem… można się uraczyć węgierskim winem w kategorii NO LIMIT…
Dzień czwarty… Kac do popołudnia. Potem wypad na lokalny targ w miejscowości Tihany. Zakup kiełbasek, past i ostrych papryczek. Degustacja lokalnych przysmaków oraz kolejna kąpiel w Balatonie…Wieczorem przygotowania do powrotu do Ojczyzny.
Dnia piątego wróciliśmy sobie do Piekielnika gdzie zostaliśmy jeszcze trzy noce. Oczywiście codziennie śmigaliśmy po naszych górach i jeszcze o Poprad zahaczyliśmy. Polecam serdecznie moją ulubioną knajpę Litworowy Staw w Białce Tatrzańskiej! Jedzenie perfekcyjne a każdy kto na moto przyjedzie ma 10% zniżki bo właściciele też śmigają i taki tam wprowadzili niepisany zwyczaj.
Po powrocie do Warszawy finalnie wyszły przejechane 2199km, zabitych tysiące polskich i zagranicznych insektów oraz niestety dwa wróble, jeden krajowy i jego węgierski kolega. Co to pogody to mieliśmy przez cały czas słońce i zero deszczu!
Pozdrawiam!