Bratysława - Wiedeń - Praga w 6 dni
Taki spontaniczny trip sobie zrobiliśmy z moim Brylantem (CBR 1100XX), w ramach wakacji.
Tutaj zdjęcia:
http://picasaweb.google.com/BrylantX2/NowyFolder?feat=directlinkW sumie machnęliśmy 2038km. SV tylko dwa razy mnie zawiodła - raz padł aku po postoju na poboczu z włączoną stacyjką i na awaryjnych (ale ze zgaszonym silnikiem) na ubieranie się wprzeciwdeszczówki (jakieś 15 min), drugi raz - już w Polsce, też podczas deszczu - zatrzymaliśmy się na stacji na odpoczynek i wycieranie szybek, SV zgaszona, odpaliła już tylko na jednym cylindrze (szybkie suszenie świecy). No i raz ślizga złapałam takiego że już ciepło dość było (tył mi poniosło na koleinie z wodą - pomiotało kilka razy, ale obyło się bez gleby). Ogólnie - mała SV nie jest motocyklem na autostradę (pozycja do kitu, przy prędkości 180-190 pali jak XX).
Pierwszy dzień Lublin - Bratysława (około 700km), na camping dotarliśmy koło 23:00. By l to jedyny dzień kiedy nie padało.
Drugi dzień - zwiedzanie Bratysławy i pierwszy deszcz (camping 30km od miasta, a my pojechaliśmy XX w jeansach, bluzach i normalnych butach - wróciliśmy cali mokrzy), padało do rana...
Trzeci dzień - zwiedzanie ruin zamku Devin pod Bratysławą, potem przelot do Wiednia, szybkie zwiedzanie Wiednia i dalej do Pragi (dotarliśmy na camping o północy, zmarznięci na kość - było 11 stopni, a na stacji benzynowej gdzieś na autostradzie w Czechach pan stwierdził, że zima idzie. A potem wszedł transik w sukience w panterkę...). Tego dnia zrobione koło 500km.
Czwarty dzień - zwiedzanie Pragi (przelotnie deszcze cały czas), ale camping niemalże w centrum, więc pierwszy dzień kiedy zjedliśmy obiad o 17 a nie w środku nocy. Potem wieczorny terror Pragi
Piąty dzień - trasa z Pragi do Krakowa, w Polsce tradycyjnie już zaczęło padać na stałe (wcześniej tylko przelotnie).
Szósty dzień - w deszczu z Krakowa do Lublina. Wyjechaliśmy o 14, w domu byliśmy koło 21, chyba najdłużej jechane 300km...