Ale z tego co kojarzę, to Tomek miał wypadek na sv, a to też wpływa na jazdę. Ja po swoim niegroźnym szlifie straciłem wiarę w składanie się w lewych zakrętach, po prostu miałem wrażenie, że się wywalę (motocykl wywalił mi się po wyjściu z lewego zakrętu) i strasznie strachliwy byłem jakiś czas. Pomogła dopiero przerwa 3 tygodnie bez jazdy.

Po szlifie stałem się dziurofobem. Od tego czasu po kiepskiej nawierzchni jeżdżę jeszcze bardziej asekurancko. I to chyba tyle.

Zapierdalać lubię tak samo jak Ty Słoniu, o ile nie bardziej. Bardzo łatwo można sobie zrobić kuku na motocyklu - nie jestem skłonny do podejmowania zbędnego ryzyka. Tym się różnimy. Jesteś pełnoletni, także możesz robić co chcesz i jak chcesz, nie bacząc na innych.

Lubię odkręcić, jak każdy. Ja w zasadzie nie krytykuję szybkiej jazdy, tylko robienie tego przy tak cholernie małym doświadczeniu jak twoje. No dobra, nie 1. moto - i co z tego - razem masz nawinięte 7 kkm, to jest naprawdę nic. "Wku.rwiasz się" (używam tego słowa, twojego słowa, byś lepiej zrozumiał ), ale za 3-4 sezony (obyś dożył, czego ci życzę) pewnie przyznasz mi rację, gdy zobaczysz, jak wiele więcej umiesz.
Jeżdżę szybko, z sezonu na sezon coraz szybciej, ale częstotliwość podbramkowych sytuacji cały czas u mnie spada, teraz zdarza mi się to 1x na kilkaset, czasem kilka tysięcy kkm, tych prawdziwie podbramkowych, wcześniej zdarzało się, że na każde 100 km miałem przynajmniej jedno awaryjne hamowania na drodze. A jeżdżę coraz szybciej. Po prostu doświadczenie, myślę za innych na drodze i praktycznie zawsze, gdy jakiś bałwan w kapeluszu (sorki za walenie stereotypem ) wyjedzie mi z podporządkowanej, to ja już dawno zhamowałem, bo - w pewien sposób - czułem gnoja, czułem, że coś będzie. Doświadczenie. Tylko że tego doświadczenia nie masz, po prostu nie możesz mieć po 6-7 kkm. Po takim przebiegu ostrego pałowania możesz wyczuć motor, nauczyć się techniki, jazdy na drodze, ale - moim zdaniem - po takim czasie wciąż dasz się czasem zaskoczyć kapelusznikom. A jak coś cię zaskoczy jak zapierdzielasz tak, jak to robisz (piszesz, że robisz), to szanse relatywnie mniejsze, często idzie na centymetry, które - jeśli ci ich zabraknie - zaprowadzą cię do grobu, a co najgorsze - może i nie tylko ciebie. A jeśli jednak przeżyjesz, a kto inny nie - udźwigniesz to potem?

Przykład - tylko jeden, bo może wystarczy - zakręt, szybki, cholernie fajny, dobra nawierzchnia, super pogoda, mały ruch - aż się chce odkręcić I co? Kobitka pcha wózek z dzieckiem, drugie biegnie przed nią, tuż za wyjściem z zakrętu, widać ją było w ostatniej chwili Tam jej po prostu nie powinno było być, ale była

I na koniec:
Z takimi odzywkami, to do matki, gówniarzu, a nie do kumpli na forum (o ile pamiętam, nie flugałem na ciebie ) Może jeszcze nie jest za późno na wpojenie ci odrobiny kultury To, że masz 19 lat, to mi lata zupełnie, ale zachowujesz się jak gówniarz. Bo jak dla mnie, to pojechałeś zupełnie po bandzie

Panowie, proponuję wyjaśnić sprawę poprzez PM

Każdy z Was ma trochę racji. Z tym, że pm2z porusza sprawy bezpieczeństwa, a Słoniu jak mi się zdaje bardziej skupia się na samej technice jazdy i tu się nie rozumiecie.

Pm2z masz rację pisząc o kapeluszniku, dziś nawet miałem podobną sytuację i o tym samym pomyślałem - kiedy byłem piękny młody i wyjątkowo głupi to o wiele częściej musiałem hamować awaryjnie, denerwować się, że ktoś mi wymusił czy coś. Dziś po prostu dużo wcześniej się zatrzymałem, a że gość był na moim pasie to nawet się nie denerwowałem tylko kiwnąłem mu żeby sobie przejechał.

Słoniu, pm2z-owi chodzi o to, ze zapieprzając dwie paczki przez skrzyżowanie między samochodami narażasz się ogromnie i nie chodzi tu bynajmniej o brak Twoich umiejętności, ale o brak doświadczenia. Pojeździsz dłużej to zobaczysz jak kierowcy puszek mogą być nieprzewidywalni i bezmyślni. Trzeba myśleć za nich.

W końcu Dono trafił w temat.
A co do doświadczenia takiego, że poruszam się między innymi użytkownikami drogi to macie racje, mam małe. Wspominaliście o hamowaniu awaryjnym, że ze wzrostem doświadczenia one maleją, ja akurat nigdy nie byłem zmuszony do takiego hamowania bo zawsze trzymam spory odstęp.
A co do Ciebie, Pm2z to się uniosłem po Twoim poście skierowanym do mnie, ale nie za jego przesłanie, ale za ironie, używając jej zadajesz największy cios niż przez wyzywanie.
Za swoją wcześniejszą agresywną wypowiedź chciałbym przeprosić Pm2z, to co napisałem o Nim to nieprawda, po prostu przesadziłem ze złości.
Mam nadzieję, że nie będziesz się już gniewał na mnie

A teraz grzecznie na piwko

Ciekawe kto postawi

Obaj się postawią okoniem

Tylko, że ja, Panowie, nie miałem alkoholu w ustach od 3 lat

A co Ty kur.. wielbłąd czy co?

A da się to leczyć?

Nie było okazji A tak na powaznie abstynent

Słoń domyślam się czemu nie pijesz ale uwierz mi piwko 25g etanolu dziennie nie szkodzi, także czasem można sobie pozwolić

Im szybciej zaczniesz się leczyć, tym lepiej...

Mama sprała Ci dupsko jak z 16 wróciłeś??? i taka trauma Ci została??

Dopiero od 3 tygodni w ogóle nie mogę pić, ale wcześniej to tak sam z siebie nie piłem... bo raz w życiu uchlałem się jak parszywa świnia i pomyślałem "ale musiałem wyglądać"

EDIT:

Na koniec 3 gimnazjum wróciłem pierwszy raz pijany do domu, ale mama się nie wkurzyła

Ja na szczęście nie dopuszczam do siebie takich myśli... Po co się dołować...

Kreatyna?

No ba